Wylot na Korfu

Tym razem wylot mieliśmy o 19:10, więc nie o tak barbarzyńskiej porze jak rok temu :) Na lotnisku byliśmy 1,5 godziny przed czasem. Odprawa poszła sprawnie, zwłaszcza że bilety już mieliśmy - odpadło stanie w kolejce do biura Scan Holiday na lotnisku. Przed siódmą dowiedzieliśmy się, że wylot jest opóźniony o ponad pół godziny - samolot zbyt późno wrócił z poprzedniego rejsu. Tanie linie lotnicze CentralWings zaliczyły pierwszy minus. Wreszcie znaleźliśmy się na pokładzie Boeinga 737-300 (to starszy brat Boeinga 737-400, którym lecieliśmy poprzednio). Drugi minus na pokładzie - jedzenie odpłatne - za darmo nie dali nawet cukierków. Gdy poprzednio lecieliśmy LOTem oraz WEA - posiłek na pokladzie był gratis.

Zaraz po starcie na dworze zrobiło się ciemno, więc nie było co podziwiać przez okna. Dopiero podczas lądowania można było zobaczyć obrys wybrzeża i hotele - bardzo jasno oświetlone. Gdy wylatywaliśmy z Polski było upalnie - w dzień nawet ponad 30ºC. Po wylądowaniu tuż przed północą czasu lokalnego, pilot podał że na Korfu jest około 24ºC. Jednak po wyjściu z samolotu buchnęło w nas parne powietrze, czuło się tak, jakby temperatura była dużo wyższa. Dość szybko odebraliśmy bagaże i wyruszyliśmy autokarem na południe wyspy.

Poruszaliśmy się wąską drogą wzdłuż wschodniego wybrzeża, najpierw przez miasto Korfu, a następnie przez przylegające do niego miejscowości turystyczne - Benitses, a dalej - Moraitika i Messonghi. Po drodze zostawiliśmy część osób w dwóch hotelach w Messonghi i skręciliśmy w drogę wiodącą w głębi wyspy. Po trwającej prawie półtorej godziny jeździe tuż przed Lefkimi zjechaliśmy na boczną drogę do miejscowości Molos. Po chwili skończył się asfalt i autokar powolutku pokonywał 2km odcinek szutrowej, wyboistej drogi. Reflektory oświetlały wielkie, stare, poskręcane drzewa oliwne, które sprawiały dość upiorne wrażenie. Potem dowiedzieliśmy się, że ta droga to skrót. Główna droga prowadzi przez "centrum" Lefkimi - kierowcy autokarów jej unikają, bo ciężko im manewrować na wąziutkich uliczkach, pełnych niefrasobliwie zaparkowanych pojazdów. Po kilku minutach dotarliśmy do hotelu. Błyskawiczna rejestracja i około 2:00 w nocy kładliśmy się do łóżek. Wakacje zostały rozpoczęte!

wstecz dalej

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK