Docieramy do Aten. Zwiedzamy stolicę Grecji m.in. Grób Nieznanego Żołnierza i zmianę warty pod budynkiem parlamentu oraz Akropol

 
 
 

Dzień 5 - Ateny

Wyruszyliśmy do Aten. Poruszaliśmy się drogą w dolnej części rozległego masywu Parnasu. Otaczające doliny i zbocza porośnięte są prawie wyłącznie gajami oliwnymi. Oliwki to długowieczne drzewa - owocują nawet kilkusetletnie okazy, a zdarzają się i ponad tysiącletnie. Zabudowań jest niewiele, a czasem spomiędzy oliwek wyłaniały się zaśmiecone obozowiska Cyganów. Zimą na szczycie Parnasu (2.457 m n.p.m.) utrzymuje się czapa śniegu, zapewniając znakomite warunki narciarskie. Turyści potrafią zjechać na nartach z Parnasu i jeszcze tego samego dnia kąpać się w ciepłych wodach Zatoki Korynckiej - Greków to trochę szokuje - ale cóż turyści to żyła złota.

Ostatnie kilkadziesiąt kilometrów pokonaliśmy autostradą: Saloniki - Ateny, jedną z dwóch w Grecji. W miarę zbliżania się do stolicy krajobraz stawał się bardziej "cywilizowany" i uprzemysłowiony. Ateny leżą w kotlinie, toteż przez znaczną część roku miasto spowite jest smogiem, który wpływa niekorzystnie nie tylko na mieszkańców, ale i na zabytki. Latem niewiele jest tu opadów, stąd samochody pokryte są warstewką brunatnego pyłu - śmiesznie to wyglądało na nowych samochodach stojących przed salonami na przedmieściach. Ateny są bardzo rozległą aglomeracją - co jest zrozumiałe - 3,5 miliona ludzi mieszka w domach nie wyższych niż kilkupiętrowe. Do centrum dotarliśmy około południa - po kilkudziesięciu minutach jazdy w gęstym ruchu. Ponieważ mieliśmy być w hotelu (Athinea czyli Atenianka) dopiero po południu, to pokoje nie były jeszcze gotowe. Zostawiliśmy więc bagaże w holu i poszliśmy na spacer po mieście.

Po kilku minutach dotarliśmy do placu Omonoia (Zgody) - jednego z głównych węzłów komunikacyjnych. I pierwszy szok: straszne korki, piesi jak i kierowcy poruszali się jakby nie obowiązywały ich żadne przepisy, niezależnie od zapalonej sygnalizacji świetlnej, a nawet odwrotnie - najczęściej na czerwonym świetle. Między samochodami i pieszymi na przejściach śmigały skutery - ze względu na wielki ruch i wąskie uliczki stanowiące dość sprawny środek transportu. Dodatkowo wszyscy na siebie trąbili, ale nie z jakąś złością - tylko tak "przyjaźnie". Nad tym wszystkim starali się zapanować policjanci, ale niezbyt skutecznie. Szliśmy ulicą Athinas (Ateny) - przed nami widoczne były w słońcu ruiny na szczycie Akropolu. Przed sklepami wystawione i wywieszone były różnorodne towary - nie budzące jednak zaufania - wyglądały tak jak na naszych targowiskach oferta obywateli z byłej WNP. Wokół słychać było nawoływania (wrzaski) sprzedawców, nasilające się zwłaszcza w okolicy targu (Agora). Dotarliśmy do gmachu parlamentu (dawny pałac królewski). Przed frontem znajduje się Grób Nieznanego Żołnierza, przed którym trzymają straż żołnierze Gwardii Narodowej w charakterystycznych uniformach ze spódniczkami i pomponami. Najwspanialej prezentują się w każdą niedzielę o 11:00, podczas uroczystej zmiany warty. Ale codziennie, o każdej pełnej godzinie, odbywa się "zwykła" zmiana warty. To dość widowiskowe wydarzenie. Najpierw szybkim marszem zmierzają w kierunku grobu nowi gwardziści. Jednak sam rytuał wymiany wartowników odbywa się już w zaskakującym spokoju - jak gdyby w zwolnionym tempie. Żołnierze unoszą w niezwykle powolnym marszu nogę do góry, utrzymują ją kilka sekund uniesioną i ugiętą w kolanie, potem powoli prostują, wyciągają stopę, znowu utrzymują kilka sekund w tej pozycji i powoli stawiają na ziemię. I tak kolejne, powolne kroki wykonywane synchronicznie przez kilku gwardzistów. Niestety zdjęcia nie są w stanie oddać "siły spokoju" jaka towarzyszyła tej ceremonii - lepsza byłaby kamera - niemniej widowisko było niezwykłe. Tuż obok gmachu parlamentu znajduje nowoczesna stacja metra. "Nowoczesna" w porównaniu do starych ateńskich stacji, ale w porównaniu z warszawskim metrem nie szokuje zbytnio. Ciekawe są może tylko starożytne "skorupy", wystawione w gablotach - wykopane zostały podczas budowy stacji. To bardzo częsty przypadek - podczas kopania fundamentów pod nowe budynki w różnych częściach miasta, napotyka się na znaleziska archeologiczne i często dalsze prace budowlane zostają wstrzymane.

Po południu pojechaliśmy zwiedzać Akropol. Nie obyło się bez drobnych problemów - nasz autokar skręcił o jedną ulicę za wcześnie i po kilkuset metrach "utknął" na wąskiej, jednokierunkowej uliczce próbując skręcić w przecznicę. Zablokowało się całe skrzyżowanie, a ponieważ zaczął robić się korek i nie było mowy o wycofaniu się - dalej poszliśmy pieszo. Po wdrapaniu się na wzgórze naszym oczom ukazały się ruiny monumentalnych Propylejów - bramy na Akropol.Propyleje zostały wzniesione w Vw. p.n.e. Budynek tworzył pełne przepychu wejście, a jednocześnie pełnił funkcje budowli obronnej - stanowił część pierścienia murów wokół Akropolu. Projekt Propylejów stanowił nie lada wyzwanie - budynek zbudowano na progu między wznoszącą się stromo droga, a płaską powierzchnią szczytu wzgórza. Propyleje były wielokrotnie przebudowywane, przez stulecia pełniły też funkcję rezydencji biskupa, pałacu Franków, tureckiej twierdzy i zbrojowni. Część budowli została zniszczona, m.in. w XVIIw. na skutek wybuchu (pod wpływem uderzenia pioruna) zmagazynowanego tam tureckiego prochu. Do dziś widoczne są ślady wybuchu na kolumnach. Na lewo od wejścia, w północnym skrzydle, mieściła się Pinakoteka - pierwsza na świecie znana galeria obrazów. Po przeciwnej stronie znajduje się mała świątynia Ateny Nike (Przynoszącej Zwycięstwo) zwana czasem świątynią Nike Apteros (Bezskrzydłej) - niestety w czasie naszego pobytu była prawie całkowicie rozebrana w celach konserwatorskich. Po przejściu Propylejów ukazał się nam dziedziniec Akropolu, z którego rozpościerał się wspaniały widok na całe Ateny - w którą stronę nie spojrzeć widać było rozciągającą się charakterystyczną niską zabudowę metropolii, praktycznie pozbawioną wieżowców. Po lewej stronie widoczny był budynek Erechtejonu - miejsca kultu bóstw związanych z tradycją Aten, z charakterystycznym gankiem, w którym kolumnami były posągi kobiet - kariatydy. Erechtejon usytuowany jest w najświętszym miejscu Akropolu - tutaj miał się rozstrzygnąć mityczny spór Ateny i Posejdona o panowanie nad Attyką, tutaj też wyrosło drzewo oliwne - dar Ateny, i tu od uderzenia trójzębu Posejdona wytrysnęło ze skały źródło. Mieściła się tu świątynia Ateny Polias (Opiekunki Miasta) i jednocześnie Posejdona, a w późniejszych wiekach był tu m.in. harem tureckiego komendanta. W przeciwieństwie do wszystkich pozostałych budowli Akropolu Erechtejon ma asymetryczną budowę, daleką od wszelkiej logiki.. Niedawne prace konserwatorskie były dość kontrowersyjne: ubytki w murze wypełniono plombami z białego marmuru, a oryginalne kariatydy i inne fragmenty budowli przeniesiono do muzeum, zastępując je kopiami. Od niedawna jako spoiwo bloków marmurowych stosuje się tytan, w miejsce stali, używanej przy wcześniejszych rekonstrukcjach, która z czasem korodowała i zwiększała swą objętość rozsadzając kamienie. Centralną część wzgórza zajmuje Partenon - świątynia Ateny Partenos (Dziewicy), jeden z najsłynniejszych na świecie zabytków architektury. Świątynia w całości zbudowana była z białego marmuru, a nie jak wcześniejsze budowle - z wapienia. We wnętrzu znajdował się prawie 12 metrowej wysokości posąg Ateny, wykonany przez Fidiasza. Marmurowa kopia posągu znajduje się w Narodowym Muzeum Archeologicznym. Przy budowie świątyni zastosowano sztuczne krzywizny: wybrzuszenie środka podstawy kolumn ku górze, pochylenie kolumn zewnętrznych i wybrzuszenie części trzonu kolumn. Miało to na celu likwidacje optycznych zniekształceń, wynikających z praw perspektywy. Krzywizny te są z bliska dość dobrze widoczne. W ciągu stuleci budowla pełniła rolę kościoła, meczetu, składu amunicji i wielokrotnie znacznie ucierpiała. W czasie oblężenia Akropolu przez Wenecjan w 1687 r. Turcy urządzili we wnętrzu Partenonu skład amunicji. Celny strzał z weneckiego moździerza, z sąsiedniego wzgórza Filoppapos, spowodował wybuch i zniszczenie dużej części budowli, głównie dachu, wewnętrznej struktury i 14 zewnętrznych kolumn. Do dziś jednak Partenon pozostaje symbolem Aten. Za Partenonem znajduje się muzeum Akropolu - jednak ani jego wielkość, ani zawartość nie jest w stanie konkurować z otaczającymi je budowlami antycznymi. Z południowego muru Akropolu widoczne są u podnóża wzniesienia dwa teatry: Dionizosa i Odeon Herodesa Atticusa. Teatr Dionizosa początkowo był konstrukcją ziemno-drewnianą, wykutą w południowym zboczu Akropolu. Następnie przebudowano go i wykonano z trwalszego materiału - kamienia. Był on kolebką tragedii greckiej. Obecne ruiny są pozostałością znacznie większej budowli (na 17 tysięcy widzów) z czasów rzymskich (rzymianie urządzali tu walki gladiatorów). Odeon Herodesa Atticusa był małym rzymskim teatrem (na 5000 widzów) z cedrowym zadaszeniem - pozwalało to na urządzanie spektakli przy każdej pogodzie i jednocześnie zapewniało lepszą akustykę. Konsul rzymski Herodes Atticus wybudował go w IIw. n.e na cześć swojej zmarłej żony. W 1956 r. widownia i orchestron zostały zrekonstruowane. Po dziś dzień odbywają się tu różne imprezy, wystawiane są sztuki i organizowane koncerty. Występowało tu między innymi polskie "Mazowsze".

Akropol nie jest najwyższym wzniesieniem Aten - ma zaledwie 80 m. Najwyższym jest góra Lykabettus (zwana też Lykavittos), wysoka na 277 m. Na szczyt góry można dostać się pieszo (około 45 minut) lub kolejką linową-szynową, podobną do tej na Gubałówce. Na szczycie znajduje się mała kapliczka św. Jerzego, świecąca w słońcu bielą murów, restauracja, kawiarnie i teatr Lykavittos (odbywają się tu, na wolnym powietrzu, głównie prezentacje muzyki nowoczesnej). Są tam też liczne platformy widokowe, ułatwiające obserwację panoramy Aten.

Po pozostałych budowlach Akropolu zostały tylko fundamenty i informacje historyczne. Grecy bardzo boleją z powodu tego, że wiele z zabytków Akropolu (i nie tylko) zostało wywiezionych (Grecy mówią: wykradzionych) za granicę. W czasie II wojny Turecko-Weneckiej, głównodowodzący Wenecjan, po zdobyciu Akropolu, uznał za stosowne przenieść część rzeźb Partenonu i inne zabytki do Wenecji. Na początku XIXw. brytyjski ambasador w Konstantynopolu Thomas Bruce lord Elgin, za zgodą okupacyjnych władz tureckich, wywiózł wiele rzeźb z Akropolu m.in. jedną z Kariatyd i sprzedał je do British Museum. Dzieła te, tzw. marmury Elgina, są przyczyną trwającego do dziś sporu o to, gdzie powinny się znajdować. Anglicy twierdzą, że w ich muzeum są bezpieczniejsze, a Grecy argumentują, że powinny być tam gdzie ich miejsce, czyli w Atenach, podważając jednocześnie legalność ich zakupu przez Brytyjczyków. Więcej informacji w rozdziale: Akropol ateński

Jeśli kogoś interesuje, jak wyglądał Akropol w starożytności, to zapraszam do rekonstrukcji: panorama od południowego-zachodupółnocnego-zachodu.

wstecz dalej

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK