Opis hotelu Attika Beach, leżącego niedaleko Lefkimi, na południu Korfu

 
 
 

Hotel i okolica

Hotel

Przeglądając oferty biura podróży szukaliśmy hotelu "na odludziu", z dala od miejscowości turystycznych, koniecznie z piaszczystą plażą. Wybór padł na hotel Attika Beach. Jak widać na mapce, hotel znajduje się na południowo-wschodnim krańcu wyspy w miejscowości Molos, w pobliżu miasteczka Lefkimi. Nazwa miejscowości pochodzi zapewne od betonowego mola przy hotelu, lub drugiego, drewnianego - około 1km od hotelu. Hotel złożony jest z dwupiętrowego budynku mieszkalnego w kształcie podkowy otwartej na morze oraz przylegającego do niego budynku recepcyjno-restauracyjnego. Do pięknej piaszczytej plaży jest zaledwie kilkadziesiąt metrów (a nie 200m jak pisali w katalogu). Między hotelem, a plażą jest duży basen i bar. W bezpośrednim otoczeniu hotelu pełno jest zieleni - trawniki, palmy, eukaliptusy, kwitnące oleandry i inne krzewy. Pośród zieleni bielą się posągi postaci mitologicznych. Cały kompleks otoczony jest rozległym gajem oliwnym, złożonym głównie ze starych drzew.

Do Lefkimi, drugiego co do wielkości miasta wyspy, prowadzi wąska asfaltowa droga długości ok. 2,5 km. Tylko raz pokonaliśmy ją pieszo, wracając z Lefkimi do hotelu. Droga prawie cały czas biegnie w cieniu wysokich, rozłożystych drzew oliwnych, więc początkowo wydawało nam się, że będzie to przyjemny spacer. Niestety w połowie drogi zaczęły nas napastować owady - głównie gzy. Tak więc następne nasze wyprawy do Lefkimi (głównie po owoce) w obydwie strony pokonywaliśmy hotelowym busem. Dwa razy dziennie (oprócz weekendów) kursował on bezpłatnie do miasta i z powrotem.

Sam budynek hotelowy jest bardzo przestronny co widać choćby po holu recepcyjnym. Cały wystrój wykonano w marmurze i drewnie w stylu attyckim (nawiązującym do budowli antycznych Attyki i Aten). Będąc na Korfu sądziłem, że te drewniane elementy wystroju powstały na Korfu, z drewna oliwnego, którego tam nie brakuje. Jednak w 2010 roku otrzymałem informacje, że wystrój barów, holli i recepcji (wszystkie szafy, imitacje łodzi, stoły, krzesła a nawet budka telefoniczna) powstaly w Polsce, w Malborku. Również prace witrażownicze, łącznie z plafonierą na suficie w hollu głównym powstały w tym mieście. Pokoje przyzwoicie wyposażone - zgodnie z tym co podawno w katalogu. Zaskoczył nas tylko brak TV w pokoju, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Po zajrzeniu do katalogu przekonaliśmy się, że rzeczywiście nie było w nim mowy o TV w pokojach, tylko o kąciku TV-SAT, który jest w holu recepcyjnym. Tam też jest kącik internetowy - ale z połączeniem modemowym 56kb/s, więc raczej mało użyteczny. A cena 2 € za 20 min. była co najmniej wygórowana. Po rozmowie z innymi rodzinami z Polski okazało się, że mieliśmy sporo szczęścia przy przydziale pokoju. Większość z nich posiadała tylko drzwi na balkon. Nasz miał dodatkowo okno zabezpieczone siatką chroniącą przed owadami. Dzięki temu mogliśmy zostawiać okno otwarte 24h na dobę, bez ryzyka pokąsania przez owady. Mieszkańcy innych pokoi musieli wieczorami zamykać drzwi balkonowe, albo godzić się na walkę z komarami.

Basen

Basen hotelowy jest wyjątkowo duży, z okrągłą wysepką po środku, na której przesiadywaliśmy czasem, grając w cieniu w kości czy pałaszując lody. I dość głęboki - od 1 do 2,6m. Woda nie była mocno chlorowana, ale za to lekko słonawa. I bardzo ciepła - około 28ºC, więc można było moczyć się w niej godzinami. Wokół basenu do dyspozycji gości stało około 30 plastikowych leżaków z parasolami. Tradycyjnie już musieliśmy codziennie przed śniadaniem rezerwować sobie wybrane leżaki, rozkładając na nich ręczniki. Jedyną nieprzyjemnością na basenie były owady, które pływały (potopione) na powierzchni. Prawdopodobnie było ich tyle za sprawą okolicznych drzew i zarośli. Przed południem nie było to jeszcze uciążliwe, bo codziennie rano pracownik hotelu zbierał je siatką, ale po południu pływało już ich sporo. Tuż przy basenie jest otwarty aż do wieczora bar, w którym można było zjeść obiad (lunch) w cieniu eukaliptusów. Często na nasz obiad wpraszał się jeden z dwóch rudych kotków. Choć dokarmiała je obsługa hotelu, to zbyt grube nie były i nigdy nie pogardziły poczęstunkiem.

Plaża

Największym zaskoczeniem dla mnie była plaża. Chyba po raz pierwszy w Grecji spotkałem plażę z drobniutkim piaskiem nie tylko na brzegu, ale i w morzu. I to chyba nawet drobniejszym niż nad Bałtykiem. Co ciekawe bardzo trudno było znaleźć kamienie - czy to większe do budowli z piachu, czy małe do puszczania "kaczek". Słowem - idealnie piaszczysta plaża. Dno bardzo łagodnie opadało tak, że grunt traciło się dopiero kilkadziesiąt metrów od brzegu. Woda była czysta i ciepła - około 26ºC i to nie tylko przy powierzchni, ale i na głębokości 2m. Na terenie przylegającym do hotelu brzeg był bardzo czysty, codziennie nawet zgrabiano małym ciągnikiem liście eukaliptusów rosnących nad samym brzegiem. Nieco dalej od hotelu nie było już tak czysto, ale nie aż tak źle jak na Riwierze Olimpijskiej. Leżaki na plaży dostępne były bezpłatnie, jedynie za parasole trzeba było zapłacić, ale zupełnie wystarczający był cień rzucany przez eukaliptusy. Widoki z plaży na okoliczne zielone wzgórza były wspaniałe. Chyba jedyne co można zarzucić plaży, to szpetne ruiny jakiejś budowli na końcu kamiennego molo - gdyby to odbudowali, byłoby znacznie ciekawiej. Zwłaszcza, że budowla była w podobnym stylu co hotel (attyckim).

Wyżywienie

Kolejny duży plus dla hotelu należy się za wyżywienie. W standardzie były śniadania i obiadokolacje. Śniadania były zawsze w formie bufetu (potrawy kontynentalne). Był spory wybór potraw, choć prawie codziennie było to samo (dwa lub trzy dania na ciepło). Pieczywo zawsze było świeże i różnorodne. Obiadokolacje 5 razy w tygodniu mieliśmy w formie bufetu. Gorących potraw było około 15 i prawie tyle samo zimnych. Z dnia na dzień część z nich się powtarzała, ale też było sporo różnych. Dwa razy w tygodniu, w dniach największej wymiany gości, kolacja podawana była do stolika. Do wyboru były dwa zestawy (plus zestaw dla dzieci) i bez ograniczeń bufet z zimnymi przystawkami. To akurat niezbyt nam się podobało, bo mimo sporej ilości kelnerów trochę czasu trwało roznoszenie potraw. A w dodatku taka kolacja była w dwóch turach - o określonych godzinach. Jako goście Scana (TUI) mieliśmy prawo do jednego darmowego napoju (na głowę) do kolacji - piwo, wino, soki, napoje gazowane czy woda - w zupełności nam to wystarczało. Jeszcze w Polsce wykupiliśmy trzeci posiłek - obiad/lunch, który podawany był w barze przy basenie. Obiady te były bardzo smaczne, choć w dużo mniejszym wyborze niż podczas obiadokolacji. Jedyną uciążliwością były frytki podawane do każdego posiłku. W końcu nam się to znudziło i zamówiliśmy spaghetti. Niestety też było z frytkami :-)) Włosi by chyba osiwieli widząc taką profanację :-) Większość gości nie miała tego posiłku wykupionego z góry - wówczas każdorazowo musieli płacić. Jak to sobie potem skalkulowaliśmy, to wyszło nam trochę taniej, a przede wszystkim o wiele wygodniej.

Atmosfera w hotelu

Mając w pamięci nie zawsze przychylne nastawienie obsługi hotelu Rethymno Bay do gości w czasie poprzedniej wycieczki tu byliśmi mile zaskoczeni. Wszyscy pracownicy byli niezwykle życzliwi i chętni do pomocy. Prawie bez przerwy uśmiechali się, tak że czasem miałem wrażenie jakby pracowali u siebie, jako współudziałowcy hotelu. Pewnie to zbyt naiwne tłumaczenie, ale tak to odczuwałem. Wystarczyło np. kilka razy zagadać coś do starszego barmana, używając dodatkowo kilku najprostszych zwrotów greckich aby zwracał się potem do nas zwrotem "my friend". A kiedy innym razem próbowaliśmy coś zakombinować przy wyborze dań podczas lunchu i drugi barman miał jakieś wątpliwości, to ten "nasz" barman oświadczał, że jesteśmy jego przyjaciółmi i tamten ma się na nasze kombinacje zgodzić.

Prawie co wieczór odbywały się różne imprezy, kabarety itp. Raz w tygodniu organizowany był "wieczór grecki". Lokalny zespół folklorystyczny "Zorbas Group", złożony głównie z obsługi hotelu, prezentował tańce ludowe z Grecji i Korfu. Większość prezentowanych tańców była typowa, ale zdarzały się takie perełki jak taniec z płonącym stołem w zębach.

Wśród gości dominowali Niemcy, ale nie starsi jak w hotelu Dion na Riwierze Olimpijskiej, tylko młodzi z bardzo małymi (kilkuletnimi i młodszymi) dziećmi. A dzieci było dość dużo, więcej niż w Rethymno Bay. Prawdopodobnie dlatego, że hotel opisany był w katalogu jako polecany dla rodzin z dziećmi. Faktycznie program animacyjny dla dzieci był bogaty - szkoda, że tylko po niemiecku. Niestety te najmniejsze, kilkunastomiesięczne maluchy potrafiły czasem katować nasze uszy.

Hotel zrobił na nas bardzo dobre wrażenie - to był chyba najlepszy obiekt, w jakim mieszkaliśmy w Grecji. Duże przestrzenie, przyjazna obsługa, rewelacyjna plażą i basen, wyśmienite jedzenie. A wszystko pośród zieleni. Jedyna niedogodność to owady (gzy i komary), ale może tak jest tylko we wrześniu? Na pożegnanie recepcjonistka wręczyła nam jeszcze butelkę w kształcie posążka Ateny, z emblematem hotelu. A w butelce...ouzo - miła pamiątka z hotelu.

wstecz dalej

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK