Przelot z Polski na wyspę Rodos i transfer autokarem do hotelu Lindos Breeze w Kiotari.

 
 
 

Podróż na Rodos

Po raz czwarty wylatywaliśmy do Grecji z Poznania - obecnie, po ukończeniu całego odcinka drogi S5 z Bydgoszczy, jest to dla nas najwygodniejsze lotnisko. Niestety parking strzeżony, z którego zawsze korzystaliśmy wcześniej, przeszedł dziwną przemianę. Niby był dostępny pod tą samą stroną WWW i numerem telefonu, ale zmieniła się lokalizacja. Na gorszą: znacznie dalej od lotniska. Cena taka sama, jak na parkingu przy terminalu, więc jedynym atutem miało być to, że jest strzeżony (z odpowiedzialnością obsługi/właściciela). W rzeczywistości jednak nie jestem przekonany, że jest strzeżony - proces pozostawiania i odbioru auta o tym nie świadczył. Ani to, że pan z obsługi był jednocześnie kierowcą busa dowożącego nas do terminala, a parking w tym czasie pozostał z karteczką w stylu „zaraz wracam”, bez żadnej ochrony. Nie było już czasu, żeby szukać alternatywy, ale w przyszłości raczej nie skorzystamy...

Na Rodos lecieliśmy greckimi liniami Sky Express. To tanie linie założone 15 lat temu przez byłych szefów narodowego przewoźnika Olimpic Airlines. Nie wyróżniały się ani na plus, ani minus w stosunku do innych linii, którymi lataliśmy dotychczas, chyba tylko obsługą wyłącznie anglojęzyczną (z rosyjskim lub ukraińskim akcentem). Sam lot był jednak nieco męczący, bo trwał prawie 3h - o godzinę dłużej niż poprzednie nasze loty na Skopelos. Na kilkanaście minut przed lądowaniem samolot leciał już na tyle nisko, że doskonale mogliśmy zobaczyć dwie bardzo ciekawe wyspy, które odwiedziliśmy w 2009 roku: NisyrosGiali. Niedługo później, przez chwilę zobaczyliśmy przez okno stolicę wyspy i po kilku minutach byliśmy już na ziemi. Wyjątkowo długo czekaliśmy na pierwsze walizki z naszego samolotu - najpierw na tym samym taśmociągu pojawiły się bagaże z lotu z Danii. Byliśmy tym trochę zdziwieni, ale jak potem zobaczyłem na tablicy przylotów, że na tak małym lotnisku co 10-15 minut lądował samolot, to wszystko stało się jasne. W końcu po Krecie (która ma dwa lotniska) Rodos jest w Grecji drugim najpopularniejszym celem zagranicznych turystów.

Niestety długo trwał też transfer autokarem do hotelu. Pokonanie odległości około 70 km i zboczenie do 5 lub 6 hoteli zajęło nam prawie 2 godziny. Zanim dotarliśmy do naszego, zobaczyliśmy przez okna niezwykły widok - wzgórze z Akropolem na szczycie i osadą białych domów u jego stóp - Lindos. Po blisko 12 godzinach od opuszczenia domu, dotarliśmy wreszcie na miejsce. Zakwaterowanie przebiegło sprawnie (byliśmy jedynymi osobami z tego lotu/autokaru). Jednak zmęczenie spowodowało, że zrezygnowaliśmy z kąpieli w morzu przed kolacją - wydawało nam się, że prawie 400 m do plaży to „kawał drogi”. W kolejnych dniach przekonaliśmy się, że to w rzeczywistości dość blisko - niecałe 5 minut.

A co z Covid-em? Oficjalnie ani Grecja, ani Polska nie zniosły w 2022 roku stanu zagrożenia epidemią, ale jedynymi obostrzeniami, które latem pozostały w Grecji, był nakaz noszenia masek w szpitalach, domach opieki i komunikacji publicznej. Dla nas więc podróż już niczym się nie różniła od czasów przed pandemią. Ale zarówno stewardesy w naszym samolocie, jak i wszyscy podróżni, którzy opuszczali sąsiedni samolot greckich, krajowych linii, mieli na twarzach maski. To nie pozwalało całkowicie zapomnieć o tym, że pandemia koronawirusa jeszcze się nie skończyła.

wstecz dalej

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK