Starożytne Lindos zabudowywane było na wzgórzu, stopniowo przez kilka tysiącleci, począwszy od Akropolu na szczycie. W mieście obowiązuje całkowity zakaz ruchu wszelkich pojazdów. Auto trzeba pozostawić na jednym z licznych parkingów przed miastem i dalej zwiedzać pieszo.

 
 
 

Lindos - łodzią i autem

Rejs do Lindos

Na hotelowej plaży widzieliśmy przy samym brzegu stolik i krzesło pod parasolem. Od godz. 9 do 13 siedział tam zawsze Grek, udzielający informacji o rejsie do Lindos. Myśleliśmy, że również sprzedaje lub rezerwuje bilety, ale okazało się, że nie ma takiej potrzeby - bilety kupuje się w trakcie rejsu, a mało prawdopodobne jest, że statek nie zabierze wszystkich. Choć trzeba się liczyć z tym, że nie wszyscy znajdą miejsce siedzące. Statek przypływa z Kiotarii około 10:00, rejs do Lindos trwa około 1h 15 min (z przystankami). W Lindos jest 3,5 h czasu na zwiedzanie czy pobyt na plaży i około 16:00 jesteśmy z powrotem. Co drugi dzień jest dodatkowy rejs wieczorny - wypływa się o 16:45, powrót jest o 22:30. Bilet w obie strony kosztuje 15€, rejs dla dzieci do 15 lat lub jedną stronę kosztuje połowę.

Kliknij aby powiększyć... Więc płyniemy. Na kilka minut zatrzymujemy się w dwóch miejscach po kolejnych turystów. Na pierwszej plaży wsiada tylko kilku, ale na plaży Lardos, na brzegu czeka 20-30 osób. Zastanawiamy się, czy wszyscy wejdą, ale mieszczą się, głównie na górnym pokładzie. To ostatni przystanek, więc jeden z szyprów robi rundkę po pokładach, sprzedając bilety. A właściwie tylko zbiera pieniądze, bo żadnego biletu czy paragonu nie otrzymujemy - jedynie plastikową kartę/wizytówkę, która trzeba będzie oddać przy rejsie powrotnym. Po godzinie mijamy z lewej potężny, skalisty cypel i w oddali widzimy już kolejny - z ruinami Akropolu na szczycie. Przepływamy obok wlotu do zatoki - Portu Św. Pawła - stąd wygląda na dość szeroki, ale ze szczytu Akropolu będzie niewidoczny, zasłonięty skałami. Po opłynięciu cypla, na którym wznosi się wzgórze Akropolu, docieramy do celu - pomostu przy plaży Lindos. Od tej strony potężne mury twierdzy na szczycie prezentują się chyba najokazalej. Postanawiamy zacząć od Akropolu, a potem zobaczymy, na co czas pozwoli.

Schodzimy ze statku jako jedni z pierwszych i staramy się wykorzystać tę przewagę, aby jak najszybciej dotrzeć na szczyt, licząc na mniejsze tłumy podczas robienia zdjęć. Mijamy postój osiołków, które w pełnym słońcu czekały na leniuchów, których będą musiały wtaszczyć na górę. Według relacji, którą czytałem przed przyjazdem, odnalezienie drogi wśród labiryntu uliczek nie powinno być trudne, ponieważ co jakiś czas są drogowskazy. Są - ale gdy wchodzi się do miasta od strony placu z platanem (Main Square), a my z przystani przyszliśmy z przeciwnej strony, właściwie omijając większą część miejscowości. Zobaczyliśmy tylko jedną wskazówkę, chyba niezbyt oficjalną, potem już kierowaliśmy się na wyczucie, starając się iść pod górę i ogólnie: na południe. W pewnym momencie wyszliśmy powyżej domów i już wiedzieliśmy, że to dobra droga - przed nami nagle wyrosły potężne mury twierdzy. Stąd też rozpościera się uroczy widok na piękną Zatokę Lindos i plażę. Po chwili dotarliśmy do drogi, która (z prawej) dochodziła od strony Głównego Placu. Dalej już nie da się wjechać na osiołkach - na szczęście na tym postoju zwierzęta miały trochę cienia. Jest tu niewielka toaleta i bar pod chmurką z napojami chłodzącymi. Kawałek dalej zobaczyliśmy koniec długiej kolejki do kas (12€) i wejścia - poruszała się dość szybko i po niecałych 10 minutach byliśmy już za zewnętrznym murem i bramkami.

Akropol

Starożytne Lindos zabudowywane było na wzgórzu, stopniowo przez kilka tysiącleci, począwszy od Akropolu na szczycie. Najstarsze znaleziska na wzgórzu pochodzą z czasów neolitycznych i z epoki mykeńskiej. Świątynie i sanktuarium Ateny zbudowali Dorowie w epoce archaicznej, PropylejeWielkie Schody powstały w IV w p.n.e. Wielka Stoa i cysterny na wodę są z czasów hellenistycznych, a kościół Św. JanaDom Kapitana straży mają bizantyjski rodowód. W czasach joannitów (1309-1523) Lindos weszło w skład systemu fortyfikacyjnego wyspy. W 1999 r. Akropol w Lindos został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zobacz na filmie, jak wygląda z lotu ptaka ➔

Zaraz po przekroczeniu bramek, naszym oczom ukazuje się wycięty w ciemnej skale relief rufy statku. Wykuta tu eksedra, czyli półokrągła nisza, na obwodzie uwieńczona jest skalną ławeczką, na której zasiadały władze miasta. Rzeźba pochodzi z 170 r. p.n.e., kiedy to mieszkańcy postanowili uczcić pamięć admirała Hagesandra, kapitana jednego ze statków. To podobno dzieło Pitokryta, twórcy słynnej Nike z Samotraki. Wysokie schody prowadzące do zamku, zbudowali w średniowieczu joannici - w miejscu szerszych starożytnych (po lewej stronie, poniżej widać ich pozostałości). Na lewo od bramy, nad jednym z okien, znajduje się herb Wielkiego Mistrza joannitów - d'Aubussona. Ze schodów trudno go rozpoznać, ale na zbliżeniu aparatem wyraźnie widać charakterystyczne krzyże. Nie znalazł się tu przypadkowo - w budynku tym była rezydencja d'Aubussona. Wcześniej mieszkał tu bizantyjski dowódca straży Akropolu, stąd też nazywa się go często Domem Kapitana. U szczytu schodów, przez wąską bramę w budynku, który jest jednym z trzech zachowanych tu z czasów średniowiecza, wychodzimy na dziedziniec fortecy. Stąd można iść na wprost, lub tak jak my - skręcić ostro w lewo (prawie zawracając) i przez Dom Kapitana przejść na dziedziniec, gdzie w czasach rzymskich była świątynia. Dom kapitana to drugi zachowany budynek średniowieczny, przylega do niego trzeci - kościół Św. Jana, z którego pozostały tylko dwie ściany, fragment dachu i dolna kondygnacja (niedostępna). Ta bizantyjska świątynia na planie greckiego krzyża, niegdyś przykryta była kopułą. W czasach muzułmańskich przekształcono ją w meczet, dobudowując niszę – mihrab. Ze wspomnianej wcześniej rzymskiej świątyni niewiele pozostało - w oczy rzuca się tylko mała eksedra, która stanowiła bazę posągów. Po obu stronach niewielkich (w porównaniu do kolejnych!) schodów znajdują się hellenistyczne krypty nakryte półokrągłymi łukami - kiedyś były to otwarte magazynycysterny na wodę. Schodki prowadzą na prostokątny plac, który z trzech stron otoczony był kolumnowym budynkiem w kształcie greckiej litery (pi). Była to Wielka Stoa o szerokości 87 m! Z 42 kolumn obecnie pozostało 20 - 10 w części centralnej oraz 4 i 6 w skrzydłach. Pośrodku niej znajdują się majestatyczne schody, nazywane „schodami do nieba”, prowadzące do Propylejów z IV w. p.n.e. Faktycznie wchodząc na stopnie, widzi się najpierw tylko niebo, co potęguje wyobrażenia o tym, co jest dalej. Propyleje to rodzaj budynku-bramy - ideą tej rozłożystej budowli było oddzielenie świata doczesnego, od tego poświęconego bóstwom. Pielgrzym miał pozostawić za sobą wszystkie troski, by dalej poświęcić się tylko modłom. Obecnie pozostały tu tylko fundamenty na dużym placu – można jedynie wyobrazić sobie wielkość Propylejów (na ateńskim Akropolu widzieliśmy dużo lepiej zachowane). Stojąca na samym szczycie (116 m), odsłonięta dorycka Świątynia Ateny z Lindos miała z przodu i z tyłu po 4 kolumny – tak jak Partenon Ateński. Nie jest to jednak tak bardzo okazała budowla, jak ta w Atenach, gdyż jej długość wynosi 22 m, a szerokość 8 m (Partenon Ateński: 70x30 m). Jednak dzięki temu ładnie wtapia się w otoczenie i niebieskie morze. Świątynia, którą dziś podziwiamy, powstała w IV w. p.n.e. na ruinach poprzedniej, z VI w. p.n.e. – jest najstarszą budowlą na wyspie, ale w dużej części to rekonstrukcja. Trwają prace przy odtworzeniu kolumn, więc trudno zrobić zdjęcie Akropolu bez dużego dźwigu. Wewnątrz, na skale i marmurowym postumencie, stał posąg Ateny z drewna, złota i kości słoniowej. Uważany był za wybitne dzieło sztuki greckiej. Pierwotna rzeźba przedstawiała Atenę siedzącą, ze złotym naszyjnikiem i w złotym wieńcu na głowie. W czasach hellenistycznych bogini stała, trzymając w ręku tarczę. Niestety, po zajęciu wyspy przez Bizancjum, posąg wywieziony został do Konstantynopola (wraz z innymi skarbami), gdzie uległ zniszczeniu. Ze szczytu widoać w dole zatokę z Portem Św. Pawła w charakterystycznym kształcie serca (tylko z jednego punktu było ono widoczne idealnie symetryczne), a tuż obok niej białe domy Lindos. Na Akropolu było stosunkowo niewielu turystów (w porównaniu do tłumów, które widziałem na zdjęciach z sierpnia), więc spędziliśmy tu blisko 1,5h podziwiając widoki i robiąc zdjęcia.

Schodząc w dół, tym razem skierowaliśmy w kierunku centrum osady, błądząc po urokliwych uliczkach, schodkach. Ta część miasta, to dzielnica domów kapitańskich, jak nazywa się je do dzisiaj. Należały do najbogatszych obywateli - właścicieli statków, a także majętniejszych kupców czy przedstawicieli władzy. Można je poznać po jasnych ścianach, solidnych bramach, zamkniętych drewnianymi drzwiami z łukowatym zakończeniem i płaskorzeźbą (czasem z datą budowy). Bramy prowadzą na wewnętrzny dziedziniec wyłożony mozaiką z małych kamyków. Większość tych domów pochodzi z XVI-XVIII w. Te budowane w XX w. mają podobny styl. W przerwie pomiędzy zakupami pamiątek, znaleźliśmy przyjemną tawernę, gdzie w chłodzie mogliśmy napić się zimnych soków z pomarańczy i piwa (oraz skorzystać z toalety). Uznaliśmy, że pozostało zbyt mało czasu (45 min) żeby pójść jeszcze i do Portu Św. Pawła, i na plażę - oba miejsca leżą po przeciwnych stronach Lindos. Pozostawiliśmy to na drugą wizytę, którą planowaliśmy za kilka dni. Jedynie na chwilę zeszliśmy pobrodzić w wodzie na plaży przy przystani. Stąd do głównej plaży, oddzielonej skalnym zboczem, było w prostej linii tylko kilkadziesiąt metrów. Nie wiedzieliśmy, że można przejść ścieżką przez skały - sądziliśmy, że jedyna droga prowadzi naokoło, przez centrum Lindos. W powrotnej drodze statkiem mogliśmy zobaczyć od strony morza jak na dłoni cały wielki kompleks hotelu Lindos Imperial i malutki do niego dodatek - Lindos Breeze.




Autem do Lindos

Kilka dni później wybraliśmy się po obiedzie do Lindos wynajętym autem. Drogą przez Pefki w 15 minut dotarliśmy w okolice Portu Św. Pawła. Jest tu kilka darmowych parkingów, które dobrze widzieliśmy wcześniej ze szczytu Akropolu, widać je też na zdjęciach Google Maps. Pierwszy znajduje się na poziomie szosy (zwykle najbardziej oblężony, bo najbliżej do wejścia B do miasta). Kolejne trzy są coraz niżej. My zaparkowaliśmy na trzecim, największym, położonym najbliżej zejścia do południowej plaży Portu Św. Pawła - był prawie pusty, bo stąd do centrum miasta jest z kolei najdalej. Czwarty parking, przy północnej plaży Portu Św. Pawła, jest położony najniżej i bardzo blisko wejścia C do miasta. Jednak to nie północna, a południowa plaża zatoki nas interesowała - ze względu na widoki. Wszystkie 4 parkingi przy porcie są bardzo dobrym miejscem, żeby pozostawić samochód na cały dzień i stąd dalej przejść do centrum Lindos, na Akropol czy nawet na plażę Lindos, leżącą po przeciwnej stronie miasta. Są bowiem darmowe, dość duże i mniej oblegane niż parking przy wejściu A, na którym zwykle stają też autokary.

Niewielki Port Św. Pawła leży na południe od Akropolu, w małej, otoczonej skałami, urokliwej zatoczce. Zatoka ma owalny kształt, a od pełnego morza prawie całkowicie zamknięta jest skalnym półwyspem. W pobliżu miejsca, skąd wyrasta półwysep, w 1951 r. wybudowano kaplicę, w której 29 czerwca odbywa się odpust. A na co dzień udzielane są w niej śluby, również obcokrajowcom. W zatoce znajdują się dwie plaże - większa, piaszczysta na południu i malutka piaszczysto-skalista na północy. Z parkingu do stromego zejścia do plaży południowej jest tylko kilkadziesiąt metrów. Z tej perspektywy zatoka wygląda zupełnie inaczej niż z Akropolu. Przede wszystkim w oczy rzuca się wejście do portu, którym według tradycji w 57 r. n.e. przypłynął statek ze Św. Pawłem Apostołem. Od tego wydarzenia datuje się początki chrześcijaństwa na wyspie. Schodzimy do plaży. Jest ona chyba dość ekskluzywna - piaszczysta, z łagodnym wejściem do wody (szybko robi się głęboko) i niesamowitym widokiem na Akropol, ale stosunkowo mała - zaledwie dwa rzędy parasoli. Kolejne dwa rzędy położone są nieco wyżej - już nie na piasku, tylko na wykutej skalnej półce dalej od morza. Przy samej plaży jest spora tawerna - spokojnie więc można tu spędzić cały dzień. Z Portu Św. Pawła można wypłynąć na ciekawą wyprawę żółtą łodzią „podwodną”. To nie jest całkowicie podwodna jednostka, ale dolny, głęboko zanurzony i klimatyzowany pokład ma przeszklone burty. W programie 2 lub 3 godzinnej wycieczki może być pływanie lub nurkowanie (snorkeling) wokół łodzi i karmienie ryb. Organizatorzy reklamują się niesamowitymi widokami w krystalicznie przejrzystej wodzie. Ta sama łódź wypływa też z plaży znajdującej się w pobliżu naszego hotelu (za centrum sportów wodnych). Nie wiem jednak, czy płynie wówczas aż do Lindos, czy gdzieś bliżej hotelu są równie atrakcyjne głębiny.

My w planach mamy jednak krótki pobyt na innej plaży - w Zatoce Lindos, po drugiej stronie miasta. Gdyby było więcej czasu, moglibyśmy tu zostawić auto i przejść przez Lindos pieszo. Jednak zbliżała się już 17:00 i czasu na ew. plażowanie zostało bardzo mało. Jedziemy więc dalej, mając nadzieję na zaparkowanie przy samej plaży. Po drodze zatrzymujemy się jednak na 5-minutowy foto-stop, na dzikim parkingu tuż przy głównej drodze, w miejscu które wypatrzyłem podczas schodzenia z Akropolu kilka dni wcześniej. Miałem rację - widok z tego punktu na białe domki Lindos i górujące nad nimi wzgórze z Akropolem na szczycie, warty był zatrzymania.

Plaża Lindos

Jedziemy kawałek dalej główną drogą. Po kilkuset metrach po prawej stronie widzimy już wielki parking (Lindos Central Parking). Jest też bezpłatny, ale zwykle bardzo oblężony - stąd bowiem jest najpopularniejsze dojście do centrum Lindos (0,5 km), Portu Św. Pawła (1 km) i Plaży Lindos (też ok. 1 km). My jednak chcemy podjechać jeszcze bliżej plaży! Zaraz za parkingiem znajduje się skrzyżowanie z drogą biegnącą w prawo, w dół do Lindos - ale uwaga! mimo że jesteśmy na głównej drodze to jest tu STOP - wyjeżdżający z prawej, z Lindos, mają pierwszeństwo! Skręcamy na tym skrzyżowaniu i po chwili dojeżdżamy do placu z platanem na środku, wokół którego jest ciasne rondko (Main Square albo Plac Wolności). Tuż przed placem odbijamy jednak bardzo ostro (ponad 300°) w lewo. Nie przewidziałem jednak, że zakręt jest tak bardzo ciasny i musiałem to zrobić na 2 razy. (W powrotnej drodze nie dało się tu już skręcić w prawo - jest znak nakazujący skręt w lewo i objechanie ronda z platanem.) Generalnie po to są te duże parkingi przy głównej drodze, żeby nikt bez potrzeby nie pchał się do Lindos. Na placu z platanem nie da się zaparkować - jest tam tylko postój Taxi i kilka miejsc dla niepełnosprawnych. Tam, gdzie skręciliśmy, też jest deficyt miejsc, a prawie cały odcinek ulicy biegnący do plaży objęty jest płatnym parkowaniem (parkometry). My mamy jednak pewien plan - widziałem na zdjęciach Google Maps dość duży, darmowy parking ma wzgórzu, nieco w bok od ulicy. I co najważniejsze: tylko 250 metrów od plaży. Niestety dane w Google okazały się nieaktualne - parking owszem był, prawie pusty o tej porze, ale płatny 🙁 W wymalowanym na asfalcie przed wjazdem napisie "FREE PARKING", ktoś zamazał pierwsze litery, a znudzony Grek w gruchocie zaparkowanym przy bramie skasował od nas 5€ za pół dnia. Nie pomogły protesty, że my tylko na godzinę. Trudno - miejsce było tego warte - zaledwie kilka minut od plaży i z super widokiem na Akropol.

Plaża Lindos to długi, lekko łukowaty pas zachodniego wybrzeża Zatoki Lindos, po przeciwnej stronie Akropolu niż Port Św. Pawła (czyli na północ od miasta). Zarówno sama plaża, jak i łagodne zejście do wody są prawie całkowicie piaszczyste. Plaża i górująca nad nią średniowieczna twierdza to jeden z najczęstszych obrazków z Rodos, umieszczany na wielu pamiątkach z wyspy. Dodatkowym atutem jest tu ciepła woda. Samochodem można dojechać do samej plaży, ale parkingi w tej okolicy zarezerwowane są tylko dla klientów tawern. A tawern jest tu dużo, nie tylko przy drodze, ale praktycznie wzdłuż całej plaży. Kiedy wchodziliśmy na plażę przy jednej z tawern, sędziwy Grek, który siedział w cieniu pod drzewem, przy schodkach prowadzących z ulicy twierdził, że wstęp jest płatny nawet, jeśli nie weźmiemy leżaka. Nie spotkałem nigdy wcześniej prywatnych plaż w takich miejscach w Grecji, ale kto wie, może rzeczywiście ten skrawek piasku należy do tawern stojących tu przy brzegu. Uznaliśmy, że to przesada, żeby płacić za możliwość położenia się na własnych matach i kąpiel w morzu, przeszliśmy więc kawałek dalej, gdzie wzrok „dziadka” nie sięgał. Prawie cały pas piasku nad wodą jest zagospodarowany parasolami i leżakami. O miejsce poza nim bardzo tu trudno - nam udało się znaleźć wolne, ale z dala od wody. Woda jest tu rzeczywiście bardzo ciepła, piaszczyste dno opada łagodnie, a widoki z twierdzą na szczycie Akropolu, oświetloną wieczornym słońcem, nie mają sobie równych.



Za pierwszym razem w Lindos spędziliśmy 3,5, a za drugim 2 godziny. Żeby zwiedzić wszystko i trochę pobyć na plaży, potrzeba minimum 4h. Ale spokojnie można by przeznaczyć na to miejsce cały dzień. Żałowaliśmy potem, że za drugim razem (autem) nie pojechaliśmy tam wcześniej, żeby więcej czasu spędzić na plaży, a przede wszystkim na błądzeniu po urokliwych uliczkach Lindos. Jeszcze trochę miejsc wartych zobaczenia tam pozostało - np. teatr antyczny z IV w. p.n.e. (całkowicie zachowane kilka rzędów widowni i scena), XIV-wieczny kościół Wniebowzięcia NMP w samym centrum, z wysoką na 20 m, smukłą dzwonnicą, czy kościół Św. Jerzego z VIII w - najstarszy na Rodos oraz kilka innych miejsc. Ale cóż, mieliśmy na tę wycieczkę tylko popołudnie, bo całe przedpołudnie spędziliśmy na południowym krańcu wyspy. Ale o tym jest kolejna strona...

wstecz dalej

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK