Plaża Tsampika, to jedna z najładniejszych i najpopularniejszych plaż na Rodos – drobny żółty piasek, łagodne zejście do morza i wyjątkowo ciepła woda (płytko). Na wysokim na ponad 300 metrów pobliskim wzgórzu, znajduje się niewielki klasztor z cudowną ikoną Matki Bożej - można go zwiedzić i jednocześnie spojrzeć na plażę z zupełnie innej perspektywy.

 
 
 

Plaża i klasztor Tsampika

Plaża Tsampika

Po obiedzie wyruszamy znaną nam już drogą EO95 w kierunku stolicy wyspy. Po 27 kilometrach, po lewej stronie drogi, widzimy majestatyczną bramę nowego klasztoru Panagia Tsampika (czasami używa się transliteracji: Tsambika). Z daleka wydaje się, że długim zjazdem jedziemy prosto na nią. Tuż przed bramą droga jednak skręca ostro w prawo i po chwili brama pozostaje za nami. Za kolejnym zakrętem jest nieoznakowany zjazd na parking znajdujący się na tyłach klasztoru. Staramy się zapamiętać to miejsce - zamierzamy się tu zatrzymać w drodze powrotnej. Niecały kilometr dalej stoi duża tablica drogowskazowa - Tsampika Beach w prawo - to nasz pierwszy cel. Drogą pomiędzy ogrodami i willami osady Tsampika zjeżdżamy w dół do samej plaży (ok. 2km). Plaża Tsampika jest jedną z najładniejszych i najpopularniejszych na Rodos. Znajduje się w ujściu wysychającej latem rzeki, dzięki czemu mamy tu bardzo drobny, żółty piasek, a zejście do morza opada bardzo łagodnie. Ponieważ jest tu też płytko, woda jest wyjątkowo ciepła. Wzdłuż całej, długiej na prawie kilometr, plaży można parkować przy równej szutrowej drodze. Po południu zwykle jest tu mniej ludzi i tak rzeczywiście było (byliśmy po 15:00), więc udało nam się znaleźć miejsce do zaparkowania w cieniu drzew. Do dyspozycji są tu niezliczone ilości leżaków z parasolami (oczywiście płatne), co kawałek prysznice i toalety (na monety), kilka tawern i barów, oraz wypożyczalnie sprzętu wodnego.

Mniej więcej w połowie plaży, pomiędzy grupami leżaków i parasoli, znaleźliśmy nad samą wodą duży, prawie pusty teren. Oprócz nas jeszcze kilka osób rozłożyło się na własnych matach, ale w razie czego wiele parasoli było wolnych. Mimo że wejście do wody wyglądało podobnie jak na Prasonisi, tutaj szybko wróciłem po buty do wody - równolegle do brzegu, na dnie, był pas nieprzyjemnych kamyków. Ale poza tym plaża i woda były cudowne, a woda rzeczywiście cieplejsza niż przy hotelu. Dwie godziny upłynęły nam w mgnieniu oka. Północny kraniec plaży zamyka strome skaliste wzgórze, z białym punktem na samym szczycie - to malutki klasztor Panagia Tsampika, czyli Matki Bożej z Tsampiki. Ponieważ tam również zamierzaliśmy się dostać, z żalem zaczęliśmy się zbierać. I był to dobry moment. Zaczynał wiać silny, porywisty wiatr od lądu, który porywał tumany drobnego piasku. Tak tu niestety czasem bywa - przy silnym zachodnim wietrze, robi się tu nieprzyjemnie.

Klasztor Tsampika

Po powrocie na główną drogę, jedziemy jeszcze kawałek (600-700 metrów) w kierunku Rodos. Zjazd na Pangia Tsampika jest oznakowany nieco mniejszym drogowskazem, niż ten do plaży, ale trudno go przeoczyć. Wąską drogą wśród sosen powoli wjeżdżamy pod górę. Niższy parking jest na wysokości ok. 150 m, dalej betonowa droga robi już naprawdę bardzo stroma i nie każdy odważył się jechać dalej. Moje pasażerki też wątpiły, czy da się jeszcze wyżej wjechać, ale daliśmy radę 😀 - aż do drugiego parkingu leżącego na wysokości ok. 220 metrów. Przy dużej tawernie, wręcz restauracji, jest sporo miejsc, gdzie na lekko nachylonym zboczu można zaparkować samochód. Stąd na sam szczyt wzniesienia prowadzi jeszcze ponad 350 stopni, krętym szlakiem wśród sosen. Stopnie znajdujące się niżej są betonowe, szorstkie. Te wyżej, są wykute w skale - przy schodzeniu okażą się bardzo śliskie. Tuż przed wyjściem na odsłonięty szczyt, porywisty wiatr stał się już tak silny, że trzeba było zachowywać dużą ostrożność.

A na samym szczycie wiało już straszliwie, jedynie w kilku miejscach osłonę dawały zabudowania klasztoru. Dotarliśmy na wysokość 326 m. n.p.m. - spoglądając wcześniej na szczyt z plaży, nie wydawał nam się aż tak wysoki. Widoki z tego miejsca są niesamowite. Patrząc na południowy-zachód, niestety trochę pod słońce, widać było leżącą nisko w dole plażę Tsampika, na której byliśmy niecałe pół godziny wcześniej. Przy dobrej pogodzie i słońcu za plecami można stąd nawet dojrzeć odległe o nieco ponad 15 km Lindos. Na niektórych naszych zdjęciach wydaje nam się, że też je widać - mały biały pasek na tle gór, przy samym horyzoncie. Tak z tej strony powinny wyglądać białe domy Lindos. Ale pewności nie mamy, bo z powodu słońca wszystko jest zamglone. Patrząc w przeciwną stronę, słońce nam już nie przeszkadza. Dokładnie widać to, co już wspominałem opisując wyspę Rodos - północno-wschodnia część wybrzeża jest prawie zupełnie płaska. Na widocznym stąd około 10 kilometrowym odcinku wzdłuż wybrzeża, widać nie tylko rozległe gaje oliwne, ale też liczne skupiska hoteli. Ta część wyspy stworzona jest dla turystyki. Dalej, za tą równiną pojawiają się już wzgórza i odległej o ponad 20km stolicy wyspy nie mogliśmy dostrzec. Ale daleko na horyzoncie widać było wąski, zamglony pasek górzystego wybrzeża Turcji.

Niewielki, XV-wieczny klasztor Matki Bożej z Tsampiki, to miejsce pielgrzymek kobiet, które bezskutecznie starają się o potomstwo. Choć tradycja ta zanika, to dawniej kobiety, które zaszły w ciążę po pielgrzymce do klasztoru na szczycie, nadawały swoim dzieciom odpowiednio imię Tsampika lub Tsampiko. Legenda głosi, że kiedyś pasterz znalazł w tym miejscu iskrzącą się jasnym blaskiem ikonę („tsampa” znaczy iskra, ogień). W tym samym czasie zaginęła XI-wieczna ikona w klasztorze na Cyprze. Przybyli z Cypru mnisi, rozpoznali swoją ikonę i zabrali ją ze sobą. Ale ikona znów wróciła – drugi i trzeci raz. Na odwrocie ikony zrobiono oznaczenie (widoczne do dzisiaj) – po to, żeby stwierdzić, czy to ta sama ikona. Za trzecim razem ikona pozostała już na Rodos. Tu na szczycie jest jej kopia, a oryginał został przeniesiony do nowego kościoła przy głównej drodze Rodos - Lindos. Inna legenda mówi, że żona Paszy, który władał tymi ziemiami, nie mogła zajść w ciążę. Kiedy po modlitwie kobiety przed świętą ikoną, w końcu jej się to udało, Pasza z wdzięczności podarował klasztorowi okoliczne ziemie. Do klasztoru na skale zaczęły przybywać pielgrzymki lokalnych kobiet, mających podobne problemy. Zwłaszcza liczne są w święto/odpust – 8 września. Klasztor obecnie nie jest zamieszkały. Przed wejściem znajduje się duża wnęka z piaskiem do wetknięcia zapalonej świeczki, niestety przy takim wietrze, z trudem zapalona, szybko gaśnie. Ciekawie wyglądają mozaiki z kamyków na posadzkach. Wnętrze małej kaplicy wypełniają wota oraz podziękowania od ludzi z całego świata: srebrne blaszki i woskowe świeczki w kształcie małych dzieci. Drewniany, rzeźbiony ikonostas, chyba w ostatnich latach odnowiony, jest tylko obramowaniem dla wielkiej ikony Matki Bożej z Dzieciątkiem. (Być może cały klasztor był remontowany około 2009 roku - taka data widnieje na mozaice posadzki.) Po przeciwnej stronie niszy znajduje się pomieszczenie, które kiedyś było chyba celą mnichów. Są jeszcze drzwi do dalszej części, ale zamknięte. Nie jest tu pusto, ale też nie ma tłumów - jest spokojnie, przyjemnie...

Nowy klasztor Tsampika

W powrotnej drodze do hotelu, zatrzymujemy się na kilkanaście minut w nowym klasztorze Panagia Tsampika, około 2 kilometry od kościółka na skale. Klasztor ten wybudowano z powodu rosnącego ruchu pielgrzymkowego. Pochodzący z XVI w. kościół został niedawno odnowiony. Na tyłach znajduje się spory parking, a na dziedzińcu można znaleźć odrobinę cienia. Wjazd jest na łuku drogi, wcześniej niż brama, którą widzieliśmy jadąc z hotelu. Tu również znajdują się liczne wota od kobiet, którym pomogło wstawiennictwo Matki Boskiej z Tsampiki. Drewniany ikonostas jest bardzo misternie rzeźbiony, podobnie jak wiele innych elementów wyposażenia. Krzyżowe sklepienie zdobi barwna polichromia. Przed ikoną Matki Bożej (oryginał), jak zawsze w takich miejscach, paliło się wiele długich świeczek wotywnych. Tu wiatr ich nie zdmuchiwał. Opuszczając parking, mogliśmy ostatni raz spojrzeć na górę z klasztorem Panagia Tsampika na szczycie, oświetloną zachodzącym słońcem.

wstecz

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK