Autem do KefalosNa skróty: Wiatrak w Antimachii (The Windmill) ![]() Kliknij aby zobaczyć powiększenie i dodatkowy opis...
Wschód wyspy zwiedziliśmy, dzisiaj pora na zachodni kraniec - okolice miasteczka Kefalos. Ale zanim tam dotrzemy, po drodze zatrzymujemy się w miejscowości Antimachia. To wioska rozłożona na kilku górskich grzbietach tuż przy lotnisku. Najciekawszym obiektem jest tu dobrze zachowany kamienny wiatrak, z pełnym ożaglowaniem, stojący przy głównej ulicy. Podczas naszych poprzednich wakacji na Kos byliśmy tam przez chwilę w ramach „objazdówki” po wyspie - mogliśmy wówczas wejść do środka wiatraka i przez chwilę spojrzeć na kompletną maszynerię - przekładnie, kamienie młyńskie itp. Czytaliśmy, że od tamtego czasu wiatrak został wyremontowany i obecnie można go zwiedzać, co ciekawsze - zobaczyć go w działaniu! Obecni właściciele, młynarze dokonują takiej prezentacji codziennie od 9:00 do 17:30 (w niedziele do 15:00). Jesteśmy na miejscu kwadrans przed 9:00 i zastajemy właścicielkę na karmieniu kotów (chyba ponad 10?). Byliśmy na razie jedyni, przed czasem, ale ta bardzo miła pani poprosiła abyśmy chwilę zaczekali - przy ciasteczkach (kilka rodzajów) wypiekanych z mąki zmielonej w tym młynie - były pyszne! Zamówiliśmy do tego frappe - była równie wyśmienita, co ciasteczka, bardzo słodka. Ciasteczka okazały się też „biletem wstępu” do zwiedzania😀 - każda osoba mogła wybrać paczuszkę w wybranym smaku - 2,5€ od osoby. Po chwili zaczęli pojawiać się inni turyści, a także młynarze - chyba ojciec i syn, którzy od razu zabrali się do przygotowywania wiatraka do pracy. Trzeba było rozwinąć żagle na ramionach - co nie było łatwe, bo tego dnia wiał wyjątkowo silny wiatr. Po kilkunastu minutach skończyli rozwijanie - nie więcej niż 20-30% całkowitej powierzchni każdego z 12 żagli - przy tym wietrze to wystarczało. (zobacz na YouTube) ![]() Kliknij aby zobaczyć powiększenie i dodatkowy opis...
W grupie liczącej z nami około 10 osób weszliśmy do środka wiatraka. Tam mogliśmy zobaczyć, jak przebiega proces mielenia - chwilami ciężkie, 2-metrowej średnicy koła młyńskie rozpędzały się do zawrotnej prędkości (zobacz na YouTube). Dostaliśmy do skosztowania zmielonej przed chwilą mąki. Jednak wiatrak poruszający przez przekładnię koła młyńskie, to nie jedyny element ruchomy młyna. Okazuje się, że cały dach, wraz ze śmigłem, można obracać tak, aby ustawiać go pod wiatr. Dokonuje się tego długą dźwignią/prętem i wymaga to nie lada siły - chętni mogli sami się o tym przekonać, próbując obrócić dach o kilkanaście stopni. Młynarzowi szło to znacznie lepiej 😀 (zobacz na YouTube) Wiatrak w Antimachii jest jednym z nielicznych w pełni sprawnych i produktywnych w całej Grecji. Prawdopodobnie jedynym z tych działających, który wciąż służy do mielenia zboża - pozostałe są używane głównie do pompowania wody (Kreta) albo do tłoczenia oliwy czy winogron. Koło wiatrakowe o średnicy 6 metrów napędza jedno z dwóch kamiennych kół młyńskich o średnicy 2 metrów. Wiatrak ten, przy normalnych warunkach wietrznych, jest w stanie zmielić do 700 kg zboża dziennie. Obciążenie, jakie przyjmuje budynek wiatraka przez ruch wirnika, można porównać do trzęsienia ziemi. Konserwacja młyna polega na okresowym rysowaniu kamieni młyńskich (muszą mieć odpowiednie rowki) i oliwieniu mechanizmu obracania dachu i wirnika. Wyspy Dodekanezu, ze względu na silne i częste wiatry oraz niewielkie opady deszczu (który niszczy drewno i żagle) są idealnym miejscem dla wiatraków. Jeżdżąc po wyspie widzieliśmy wiele zrujnowanych już budynków młynów. Również na sąsiednich wyspach: Rodos, Kalimnos, Patmos czy Leros występują wiatraki. Zatoka Św. Stefana ![]() Kliknij aby zobaczyć powiększenie i dodatkowy opis...
Chwilowo pozostawiamy wioskę Antimachia, okrążamy końcówkę pasa startowego lotniska i jedziemy dalej na zachód, przez bardzo wyludnione tereny. Po chwili po lewej stronie od czasu do czasu widać morze, a co kawałek w bok odchodzą drogi prowadzące w dół - do różnych plaż. To obszar południowo-wschodniego wybrzeża Kos z najpiękniejszymi plażami, choć nie zawsze piaszczystymi, z leżakami i parasolami, często też z dodatkową infrastrukturą (WC, bary). Jedna z nich jest wyjątkowa (Paradise Beach) - niedaleko od brzegu znajduje się miejsce, w którym z dna w dużych ilościach wydobywają się pęcherzyki gazów (jest tam zwykle duża boja: „Volcanic Bubbles”). Ale to nie ona jest naszym celem, tylko plaża i zatoka Agios Stefanos (Św. Stefana). Ignorujemy oficjalny drogowskaz na tę plażę i drugi mniej oficjalny (tu parking jest płatny!) - dalej jest miejsce, gdzie z głównej drogi (nieoznakowany zjazd tuż przed Supermarketem Jim) jedzie się zaledwie 150 metrów „po płaskim”, a duży darmowy parking znajduje się przy samej plaży. Jesteśmy w Kamari - niewielkim kurorcie stanowiącym nadmorskie przedłużenie miasta Kefalos. ![]() Kliknij aby zobaczyć powiększenie i dodatkowy opis...
Byliśmy na tej plaży w 2009 roku - podczas „objazdówki” po wyspie mieliśmy tu przerwę na plażowanie. Zaintrygowała nas wówczas leżąca kilkaset metrów od brzegu skalista wysepka Kastri, z kapliczką na górze. Wtedy nie było czasu na nią popłynąć - tym razem mamy taki zamiar. Początkowo rozważaliśmy wynajęcie roweru wodnego, ale gdy zobaczyliśmy, że w najwęższym miejscu do wyspy jest tylko około 200 metrów, z czego prawie połowę idzie się po dnie - decyzja była oczywista. W końcu z takim zamiarem zabraliśmy buty do wody - okazały się niezbędne. Nie tylko do wdrapywania się po skałach wyspy - dno, po którym szliśmy na początku i na końcu przeprawy pokryte było dużymi śliskimi kamieniami - nawet w butach trudno było iść. O ewentualnych jeżowcach nie wspominając. Z góry, z wysepki, widok na zatokę był fantastyczny (słońce za plecami), łącznie z widocznymi przy samym brzegu ruinami wczesnochrześcijańskiej bazyliki Św. Stefana, od której zatoka wzięła nazwę. Kiedy po powrocie na brzeg poszliśmy obejrzeć te ruiny, zdaliśmy sobie sprawę, że ciekawie musimy wyglądać tam wśród kolumn w samych strojach kąpielowych😀 Na szczęście pan, który pilnował tych ruin, nie czepiał się strojów, a jedynie protestował przy próbach wchodzenia na fragmenty fundamentów itp. W latach XXX ubiegłego wieku, podczas włoskiej okupacji, najcenniejsze mozaiki z bazyliki przeniesiono do muzeum w Kos, a pozostałe w kolejnych dekadach oczyszczano umożliwiając turystom ich oglądanie z drewnianych pomostów. Po ostatnich pracach w latach 2018-2022 ukryto je przed warunkami atmosferycznymi i sztormami, przykrywając geowłókniną i warstwami żwiru/piachu - z myślą o przyszłej ekspozycji w muzeum. Chwila relaksu na plaży i jedziemy dalej - do odległego o niecałe 2 kilometry Kefalos. Kefalos ![]() Kliknij aby zobaczyć powiększenie i dodatkowy opis...
Kefalos to drugie pod względem wielkości miasto Kos i w odróżnieniu od stolicy - mało turystyczne. Jeszcze kilkanaście lat temu nie było tu żadnych sklepów z pamiątkami, a jedynie z towarami dla miejscowych. Bo turyści prawie tu nie zaglądali - co najwyżej zatrzymywali się na chwilę na parkingu na klifie, skąd jest piękna panorama na zatokę i wyspę Kastri. Teraz to się trochę zmieniło, ale na próżno szukać tu uliczek pełnych sklepików z pamiątkami, podobnych do tych w Kos. A nieliczne sklepy wyglądają tak, jakby czekały na bardziej majętnych turystów. Przez ostatnie pół kilometra droga do miasta wiedzie stromo pod górę, ostrymi serpentynami. Na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy w lewo, by po chwili zaparkować przy cmentarzu, na parkingu z kilkunastoma miejscami. Obowiązkowo przespacerowaliśmy się po cmentarzu - te w Grecji wyglądają zupełnie inaczej niż nasze - inne nagrobki (w 90% z marmuru, bo to tu bardzo powszechny kamień) i przede wszystkim inne zdobienia, zdjęcia, inskrypcje. Zwłaszcza te nowsze groby są ciekawe - ze zdjęć spoglądają uśmiechnięte twarze, a gdzieś za plecami czy obok przedstawione są przedmioty czy czynności, z którymi za życia związani byli zmarli. Są takie jakby bardziej radosne niż u nas. Są też pomniki będące miniaturkami prawosławnych kościółków, lub inspirowane architekturą antyczną. Ten cmentarz był wyjątkowy z jeszcze jednego powodu - rozpocierała się z niego piękna panorama na całą zatokę i Kastri na pierwszym planie, i na prawie całą wyspę na dalszym (aż po szczyt Dikeos). Wyraźnie było widać, że Kos w większości jest zupełnie płaska. ![]() Kliknij aby zobaczyć powiększenie i dodatkowy opis...
Pochodziliśmy trochę po wąskich uliczkach miasteczka, przekonując się do reszty, jak mało jest ono turystyczne. Co miało swój naturalny urok. Ponieważ zbliżała się pora lunchu, zatrzymaliśmy się w jednej z tawern. Oprócz naszego stolika, przez parę turystów zajęty był tylko jeden inny. A przy trzecim obiad spożywała żona właściciela. Zresztą on też do niej dołączył gdy tylko nas obsłużył. Po chwili dosiedli się do nich młodzi Grecy z dzieckiem - wyglądali na rodzinę lub bliskich znajomych. I tak to tu wygląda codzienne życie - turyści się pojawiają, ale nie są najważniejsi, a codzienne sprawy toczą się wokół rodziny i przyjaciół. Na chwilę podeszliśmy jeszcze nad klif, gdzie niedaleko od parkingu z widokiem na całą wyspę (Photo Point), znajdują się resztki dawnej twierdzy (Kastro). Kefalos to ostatnia miejscowość na zachodzie wyspy - dalej są tylko góry (o połowę niższe niż Dikeos) i plaże - do kilku z nich można dojechać drogami, stromo zjeżdżającymi w dół. Opuszczając Kefalos na moment zatrzymaliśmy przy ładnym kościele z niebieskim dachem. Był znacznie mniejszy niż ten widziany w centrum Kefalos, ale po zadbanym wnętrzu widać było, że lokalna społeczność aktywnie z niego korzysta. W drzwiach był klucz, a obok kartka z informacją, żeby zamknąć z powrotem na klucz po wyjściu. Twierdza w Antimachii ![]() Kliknij aby zobaczyć powiększenie i dodatkowy opis...
Wracamy na wschodnią część wyspy, ponownie przejeżdżając wokół pasa startowego i wioski Antimachia. Tym razem nie skręcamy do jej centrum, tylko w przeciwną stronę - w prawo, zaraz za jednostką wojskową. Wąskim i średniej jakości asfaltem kierujemy się na południe. Na drodze pojawia się niespodziewana przeszkoda - duże stado kóz „mutantów” - niektóre były wielkie jak kucyki, a posturę miały raczej bydła niż kóz, które można spotkać u nas. Ze względu na długie zakręcone rogi trochę obawialiśmy się o auto... ale na szczęście udało się je ominąć. Po chwili naszym oczom ukazały się potężne mury twierdzy joanitów (Rycerzy Zakonu Szpitalników św. Jana) z XIV wieku. Twierdza z zewnątrz wygląda imponująco, choć w większości znajduje się w stanie ruiny. Na parkingu stało tylko kilka samochodów - nie jest to zbyt popularne miejsce i wiele przewodników o niej w ogóle nie wspomina. Wstęp jest darmowy jednak przy wejściu siedział Grek, który rozdawał wszystkim po małej butelce lodowatej (dosłownie) wody, za opłatą „co łaska”. (Warto tu być po południu - są wtedy najdogodniejsze warunki do zobaczenia i sfotografowania potężnych murów. I unikać dni z silnym wiatrem - tu, na płaskim wzgórzu, jego moc się kumuluje) ![]() Kliknij aby zobaczyć powiększenie i dodatkowy opis...
Zamek Antimachia wzniesiono na miejscu starszej fortecy bizantyjskiej w czasach wielkiego mistrza Heliona de Villeneuve (rządził 1319-1346). Zakon joannitów sporo zainwestował w ten obiekt, licząc na jego użyteczność w starciach z wojskami sułtana. W 1457 roku oblegany był przez Osmanów, gdy flota i armia licząca 16 tys. zbrojnych zaatakowała Kos i próbowała zdobyć zamek. Twierdza była broniona przez bardzo mały garnizon (około 15 rycerzy i około 200-300 zwykłych ludzi, głównie mieszkańców) i przez 23 dni opierała się atakowi. Osmanowie ponieśli znaczne straty (ponad 1000 zabitych), ale w końcu ją zdobyli. Po trzęsieniu ziemi w 1493 roku, twierdza została poważnie uszkodzona i była później odbudowywana / wzmacniana - powstał wówczas półkolisty barbakan, który do dziś stanowi bramę wejściową. Na wejściu widnieje data 1494 rok i herb Wielkiego Mistrza Pierre'a d'Aubussona, który nadzorował odbudowę (rezydował na Rodos). W czasach panowania Zakonu, a potem pod tureckim panowaniem, twierdza wykorzystywana była również jako więzienie dla rycerzy, którzy popełnili przewinienia lub sprzeniewierzyli się zasadom wspólnoty. W XIX wieku przestała mieć znaczenie i została opuszczona. Jezioro Alikes ![]() Kliknij aby zobaczyć powiększenie i dodatkowy opis...
Ostatnim punktem naszej wycieczki był krótki pobyt nad słonym jeziorem Alikes, leżącym pomiędzy Marmari a Tigaki. Jeszcze do końca lat 80. ubiegłego wieku w Alikes funkcjonowały solniska, w których miejscowi pozyskiwali sól z odparowanej wody morskiej. Gdy z powodu zmniejszającej się opłacalności produkcja ustała, natura odzyskała ten teren. Dziś dawny obszar przemysłowy przekształcił się w lagunę i mokradła, objęte ochroną w ramach programu Natura 2000. Jezioro, mające powierzchnię około 9 km² (900 ha), stanowi ważny ekosystem dla ptaków wędrownych. W okresach migracji można tu obserwować flamingi, czaple i liczne gatunki kaczek. Zimą i wiosną, gdy poziom wody rośnie, Alikes tętni życiem; latem, podczas upałów, woda niemal całkowicie wysycha, pozostawiając połyskujące solne powierzchnie i biały, niemal księżycowy krajobraz. Jezioro jest łatwo dostępne samochodem lub rowerem, są tu też ścieżki do spacerów lub lekkich trekkingów wokół mokradeł. Podczas naszego bardzo krótkiego pobytu widzieliśmy zarówno rowerzystów, jak i grupkę na koniach - widać, że miejsce to jest dosyć popularne. A samo jezioro zastaliśmy prawie całkowicie wyschnięte, nie licząc jednej kałuży i błota w innym miejscu. (Po powrocie do Polski, niecałe 2 tygodnie później, widzieliśmy ma mapach pogody dwa solidne fronty deszczowe przechodzące nad Dodekanezem - jezioro zaczęło się znów napełniać wodą.) * * * * * * Przekazując nam samochód Yannis pokazał, że jest zatankowany do pełna i tak mamy go zwrócić. Po przejechaniu 190 km wskaźnik paliwa cały czas był na FULL - najwyraźniej był uszkodzony, ciekawe od jakiego czasu? Na podstawie średniego spalania, które pokazywał komputer pokładowy, oszacowaliśmy ile należy zatankować. Nie było okazji, żeby to zgłosić Yannisowi, bo tradycyjnie w Grecji auto pozostawiliśmy na hotelowym parkingu. Choć z pewną różnicą niż zwykle - kluczyk zamiast w recepcji pozostawiliśmy w otwartym(!) aucie - w „sekretnym miejscu” (wolę nie pisać w jakim😀). To chyba patent wszystkich wypożyczalni na Kos, bo słyszeliśmy to samo, gdy jakiś gość odbierał pod hotelem auto z innej firmy. (Już z domu zgłosiłem problem ze wskaźnikiem mailem. Podziękowali.) ![]() |