Chiny - W krainie złotego smoka: 6-17.05.2019

Ostatnie zmiany: 22.03.2023

Po kilkunastu wyjazdach do Grecji i dwóch „nietypowych” dla nas - do Włoch i Bawarii, z okazji okrągłej rocznicy ślubu, postanowiliśmy skosztować egzotyki. Rozważaliśmy różne kierunki, na niektóre nie było nas stać, inne w maju nie byłyby zbyt atrakcyjne... W końcu wybór padł na Państwo Środka. Nie jest to aż taka wielka egzotyka, jak np. państwa III Świata, ale mimo wszystko dla mieszkańców Zachodu, Chiny można jako taką traktować. Było trochę obaw przed wyjazdem - mało jest dostępnych informacji o tym kraju, a relacje z podróży innych osób nie zawsze były zachęcające. Ale raz kozie... decyzja zapadła. Wybraliśmy jedną z wycieczek w ofercie biura Rainbow - sprawdzonego touroperatora zarówno z naszych wczasów w Grecji jak i kilku wycieczek objazdowych.

Najdogodniejszym terminem podróży do Chin (niezależnie od regionu, w którym chcemy się zatrzymać) jest okres od marca do maja. Temperatury są wówczas umiarkowane, a opady niewielkie. Podobne warunki panują jesienią – od września do października. W Chinach uciążliwe są przede wszystkim lata (poza górami). Temperatury i wilgotność są bardzo wysokie, co skutecznie utrudnia zwiedzanie. Ponadto od maja do września w wielu regionach Chin wieje monsun, który przynosi sporą ilość opadów (najwięcej w lipcu-sierpniu). Chiny leżą na podobnej szerokości geograficznej co kraje basenu Morza Śródziemnego, należy spodziewać się więc podobnych temperatur. Na początku maja w Pekinie zwykle jest od 10-20° w nocy (średnio ok. 12-15°) do 20-30° w dzień, czasem ponad 30°. Podczas naszego pobytu w stolicy oraz miastach leżących z dala od morza, mieliśmy temperatury bliskie górnej z tych granic. W Szanghaju, ze względu na bliskość Morza Wschodniochińskiego, może być trochę chłodniej - o 5-10°, ale bywa czasem równie gorąco jak w Pekinie, bo miasto leży ok. 1000 km dalej na południe. My mieliśmy tam ok. 20-25°. Z dala od morza na początku maja nie powinno być opadów - i tak było. Natomiast w Szanghaju i okolicach można się spodziewać deszczu - zwykle krótkotrwałego, ale intensywnego. Na nasz pobyt w tym mieście do ostatniej chwili prognozy przewidywały spore opady, które na szczęście nie sprawdziły się - było pochmurno i kilka razy trochę pokropiło. Zresztą w Szanghaju pogoda może się radykalnie zmienić z godziny na godzinę.

Mieliśmy do wyboru pierwszy lub drugi tydzień maja. Świadomie wybraliśmy drugi, co okazało się doskonałym wyborem. Z okazji Święta Pracy (1 maja) i jakiegoś innego kilka dni później, Chińczycy zwykle mają w tym czasie wolny cały tydzień (przeważnie jest to tydzień poprzedzający święto, ale w 2020 r. 1 maja przypadał w środę, więc wolne było do 5 maja). Wykorzystują to na podróże i zwiedzanie. Wówczas tłumy w najpopularniejszych miejscach turystycznych są ogromne - tak było i w tym roku. Dla odmiany kolejny tydzień to „dołek” frekwencji turystycznej - w porównaniu do innych terminów w większości miejsc mieliśmy (jak na chińskie standardy) - „pustki” :-)

A o co chodzi z tym tytułowym Złotym Smokiem? Smok jest jednym ze stworzeń w chińskiej mitologi i zodiaku. Troszkę inny jest od naszych - przypomina raczej wielkiego węża ziejącego ogniem, czasem ma krótkie nogi, czasem nie. Zazwyczaj też jest przedstawiany bez szkrzydeł. W ludowych wierzeniach chińskich smoki są silnie związane z wodą, są władcami pogody i deszczu. Przez wieki złoty smok był symbolem Cesarstwa Chińskiego i samego cesarza - potomka smoka, pozostając do dzisiaj nieoficjalnem symbolem Chin (władze ChRL są temu przeciwne, właśnie ze względu na cesarskie powiązania). Kraina Złotego Smoka jest więc metaforą cesarskich, potężnych Chin, a także Chińskiego Narodu. Jak ważny jest smok w kulturze Chin i współczesnym życiu, może świadczyć choćby przykład wielkiego bloku mieszkalnego w Hongkongu, wybudowanego z wielką, kwadratową dziurą - przejściem dla smoka, który od zawsze przechodził w tym miejscu z gór nad morze.

* * *

Pół roku po powrocie okazało się, że z terminem naszej wycieczki mieliśmy BARDZO DUŻO SZCZĘŚCIA, a to za sprawą PANDEMII KORONAWIRUSA, która rozpoczęła się w Chinach na przełomie 2019 i 2020 roku. Po kilku miesiącach rozpostrzeniła się na cały Świat, ale gdyby zastała nas w Chinach mogło by być dużo gorzej niż gdyby to miało miejsce gdzieś w Europie. Nie wyobrażam sobie tam leczenia, a i powrót do kraju byłby o wiele trudniejszy. Nie wiem czy nasze ubezpieczenie (i tak rozszerzone) wszystko by nam pokryło. Być może to był ostatni na długi czas rok, kiedy można było swobodnie zwiedzać Chiny. Bo wszystko wskazuje na to, że Chińczycy, kórzy dość szybko stłumili pandemię u siebie, nie bedą już tak chętnie przyjmować cudzoziemców. A kwarantanna dla przekraczających granicę pozostanie na lata, praktycznie eliminując wycieczki.

dalej