Przelot na Kretę

Po tylu latach latania do Grecji wreszcie mogliśmy polecieć z Bydgoszczy - od 2011 roku lotnisko to obsługuje czartery do Heraklionu. Był to też jeden z powodów, dla których wybraliśmy wczasy na Krecie, bo wielogodzinne dojazdy z Bydgoszczy na lotnisko w Warszawie czy Poznaniu dały się nam we znaki. A teraz z domu na lotnisko mieliśmy zaledwie kwadrans. Po raz pierwszy też lecieliśmy samolotem Enter Air - nowego polskiego przewoźnika. Niestety nie było to najciekawsze doświadczenie. Samolot przyleciał 40 minut opóźniony do Bydgoszczy, tu nabrał dodatkowego opóźnienia, tak więc startowaliśmy z ponad godzinnym opóźnieniem (ok. 16:30). Podobnie było w drodze powrotnej - chociaż wystartowaliśmy z Heraklionu punktualnie, to lot do Bydgoszczy wydłużył się o 40 minut - być może to wina niesprzyjającego wiatru. Po wylądowaniu, przed ponownym startem, okazało się, że samolot ma jakąś usterkę (chyba prądnica) i kolejny wylot na Kretę opóźnił się o kilka godzin. Obsługa samolotu przez personel bydgoskiego lotniska w porównaniu to tego czego doświadczyliśmy w Heraklionie też była ślamazarna. Szybkość wyładunku i załadunku bagaży, sprzątania samolotu pozwala stwierdzić, że nasz personel lotniskowy musi się jeszcze wiele nauczyć. Zwłaszcza, że z Bydgoszczy lata dziennie najwyżej kilka maszyn, a w Heraklionie co 10-15 minut startował i lądował samolot. Tak więc połączenie linii Enter Air i lotniska w Bydgoszczy okazało się dla nas niezbyt komfortowe. Na szczęście nie straciliśmy czasu podczas dojazdu na lotnisko i z powrotem.

Niestety kolejny minus dla Enter Air za sam przelot - samolot nie miał wyświetlaczy pokazujących mapę przelotu czy chociaż najprostsze informacje o parametrach lotu. Kapitan odezwał się podczas lotu 3 razy informując o aktualnych parametrach lotu, ale jakość przekazu głosowego była tak fatalna (zwłaszcza w drodze powrotnej, inną maszyną), że nie wszystko dało się zrozumieć. Katering oczywiście odpłatny, ale żeby nie było gorących napojów w powrotnej drodze, to już trochę przesada. Z roku na rok komfort podróżowania czarterami niestety obniża się. Pamiętam jak podczas naszych dwóch pierwszych lotów do Grecji dostaliśmy darmowy posiłek na pokładzie.

Podróż się nam trochę dłużyła - samolot leciał prawie 3 godziny, a przez okna nie było za bardzo na co popatrzeć - cała wschodnia Europa, nad którą lecieliśmy, otulona była chmurami. Przerzedziły się dopiero nad Morzem Egejskim. Gdy lądowaliśmy w Heraklionie ok. 20:30 zaczynało się już ściemniać. Odebranie bagaży i znalezienie odpowiedniego autokaru do hotelu poszło nam niezwykle sprawnie. Odwożąc innych turystów do hoteli w Malii i Hersonissos zauważyłem ciekawą rzecz - bardzo liczne sklepy i salony z futrami - czyżby lato miało być chłodne? :-) Dość duża odległość naszego hotelu od lotniska (120km) sprawiła, że transfer trwał ok. 2,5 godzin, jednak zmęczeni podróżą lotniczą dużą część drogi przespaliśmy. Do hotelu dotarliśmy dopiero przed północą. I tu czekała na nas niespodzianka - mimo późnej pory recepcjonistka zaproponowała nam posiłek w czasie gdy boy hotelowy przewoził nasze bagaże do pokoju.

Z domu wychodziliśmy w południe, zatem podróż zajęła nam blisko 12 godzin - cały dzień! Wakacje zostały rozpoczęte!

wstecz dalej

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK