Opis hotel Mikri Poli w Makrigialos na Krecie.

 
 
 

Hotel Mikri Poli

Hotel

Architektura hotelu Mikri Poli jest dość niezwykła za sprawą jego lokalizacji. Na poziomie ulicy, biegnącej wzdłuż wysokiego urwiska nad piękną zatoką znajduje się tylko wielki hol recepcyjny i kilka małych pomieszczeń. Tak więc od tej strony hotel sprawia bardzo niepozorne wrażenie. Kolejne kondygnacje budynku głównego schodzą w dół i są jakby przyklejone do stromego zbocza. W sumie budynek ten ma 7 kondygnacji, po których można przemieszczać się dwiema windami - pierwsza obsługuje dwie górne kondygnacje, druga kolejne pięć poniżej. Budynek główny oprócz recepcji, dwóch restauracji, baru, sali konferencyjnej, kącika internetowego i kilku sklepików mieści jeszcze pomieszczenia rezydentów biur podróży, wypożyczalni samochodów oraz kilkanaście apartamentów. Najniższą kondygnację zajmuje strefa SPA (siłownia, jacuzzi, sauna) z basenem, który częściowo znajduje się pod budynkiem. Druga część tego basenu jest odkryta, chociaż od góry zacienia ją umieszczony na filarach taras restauracji.

Zdecydowana większość apartamentów znajduje się poza budynkiem głównym, za wąwozem. Rozmieszczone są w szeregowych, dwu-trzykondygnacyjnych budynkach umieszczonych schodkowo na łagodnie opadającym zboczu - od poziomu ulicy prawie do poziomu morza. Dzięki temu z każdego apartamentu jest piękny widok na morze. Poszczególne kondygnacje skomunikowane są schodami, chodnikami oraz 4 windami - każda z nich obejmuje po 2 kondygnacje, i podobnie jak w budynku głównym, umieszczone są jedna pod drugą. Na pierwszy rzut oka taka architektura wydawała się nam skomplikowana, zwłaszcza gdy przybyliśmy do hotelu nocą. Jednak w recepcji otrzymaliśmy dokładny plan hotelu i bez problemu trafiliśmy do naszego pokoju. W świetele dziennym wszystko już wyglądało klarownie. I trzeba przyznać, że osoba projektująca hotel, wpasowała go idealnie w strome zbocze, efektywnie wykorzystując przestrzeń. Prawie wszystkie urządzenia techniczne do utrzymania basenów, kuchni itp. umieszczono pod ziemią (pod parkingiem), tak że nie rzucają się w oczy. W katalogu TUI była informacja, że hotel ma niską zabudowę - po części jest to prawda, bo poza budynkiem głównym apartamenty umieszczone są w niskich szeregowcach. Jednak od strony plaży i morza widoczne są one jako jeden wielki (9 kondygnacji) budynek w kształcie schodów. Wokół wszystkich budynków jest sporo zieleni i kwiatów, zapewne z dużym trudem utrzymywanych w tak surowym klimacie.

My mieliśmy apartament na najniższym poziomie - poziomie basenów. Stąd też było najbliżej do plaży. A z kolei najdalej do restauracji czy recepcji, ale za sprawą wind nie było to uciążliwe. Początkowo obawialiśmy się hałasu ze strony basenów i części rozrywkowej, ale okazało się, że w ciągu dnia korzystaliśmy z klimatyzacji i zamknięte drzwi i okna skutecznie tłumiły dźwięki. Natomiast cześć rozrywkowa (amfiteatr, nagłośnienie) znajdowały się przy drugim krańcu basenów. Tak więc lokalizacja naszego pokoju była doskonała. Do apartamentu składającego się on z dwóch sypialni, łazienki z prysznicem i wanną oraz WC wchodziło się przez duży, zacieniony taras z plecionymi meblami. Wyposażenie było bardzo wygodne - TV LCD, lodówka, sejf, czajnik elektryczny oraz dużo szaf i szafek z szufladami, półkami i wieszakami. Chyba po raz pierwszy mieliśmy tak przestronny apartament i bez problemu pomieściliśmy się w szafach. Klimatyzacja miała aregaty na dachu więc pracowała praktycznie bezgłośnie, a wielostopniowa regulacja pozwalała na ustawienie delikatnego chłodzenia.

Wyżywienie

Wyżywienie w formule all inclusive jak zwykle sprawdziło się znakomicie. 3 podstawowe posiłki serwowane są w głównej restauracji Laurel. Składa się ona z dużej klimatyzowanej sali oraz zadaszonych tarasów na świeżym powietrzu. Nigdy nie było problemu ze znalezieniem wolnego stolika, a obsługa błyskawicznie sprzątała stoliki dla następnych gości. Ponieważ hotel rekomendowany jest dla rodzin z dziećmi, w restauracji był wydzielony kącik z niskimi stolikami oraz dużo wysokich krzesełek do zwykłych stolików. Za wyjątkiem śniadania, które codziennie wyglądało podobnie, pozostałe posiłki były BARDZO urozmaicone. Podane były w formie bufetu - pośrodku główne dania, a wokół przystawki i desery. Jedzenie było znakomite. Szkoda tylko, że Dzień Grecki był tylko raz w tygodniu - w niedzielę - udało się nam załapać na niego tylko raz. W pozostałe dni greckie dania serwowane były w niewielkich ilościach, zawsze oznaczone małą flagą grecką. Oczywiście takie podstawowe greckie przysmaki jak tzaziki, oliwki, sery greckie, ciasteczka itp. były codziennie. W czwartek był dzień meksykański z odpowiednimi potrawami i degustacją tequili. Miłym zaskoczeniem po naszym poprzednim pobycie na Krecie było też pieczywo - różnorodne, od ciemnego do jasnego i zawsze świeże, pieczone chyba na miejscu. Do posiłków oferowany był szeroki wybór napojów - kawa, herbata, soki, napoje gazowane, piwo czy wino - wszystko bez ograniczeń.

Powyżej restauracji Laurel, jest mniejsza a la carte - lo sputino, w której można było w eleganckich warunkach zjeść kolację (jedna na pobyt - gratis). Tuż obok znajduje się główny bar - Blue Moon otwarty wieczorami. Natomiast bar przy basenie czynny jest cały dzień. Oprócz podstawowych posiłków praktycznie przez cały czas dostępne były w hotelu przekąski: hamburgery, tosty, ciasto, lody i niezliczone napoje. Było to bardzo wygodne gdy wyjeżdżaliśmy na wycieczkę całodniową - można było po powrocie przekąsić coś zamiast obiadu. Tradycyjnie wszystkie greckie napoje alkoholowe (i koktajle z nimi) były gratis. Soki podawane w barze przy basenie były wyśmienite i zawsze pod ręką. Tylko za sok ze świeżych pomarańczy trzeba było płacić :(
Za wyżywienie - doskonałe potrawy i warunki ich spożywania - hotelowi należy się od nas najwyższa nota, pod tym względem był to chyba najlepszy hotel, w którym dotychczas byliśmy w Grecji.

Baseny

Podczas wszystkich naszych poprzednich pobytów większość czasu spędzaliśmy nad basenami, z plaży korzystając rzadziej. Tym razem było odwrotnie - baseny prawie nas nie interesowały, za sprawą wspaniałej plaży. Niemniej dla gości hotelowych przygotowano kilka basenów. W głównej strefie basenowej, pomiędzy apartamentami a plażą, są aż cztery baseny ze słodką, ciepłą wodą. Największy ma głębokość zaledwie 1,4 metra, kolejne są coraz płytsze. Dwa z nich to właściwie brodziki, przesłonięte przed słońcem płóciennym dachem w kształcie żagla. Baseny te znakomicie sprawdzały się dla rodzin z małymi (i bardzo małymi) dziećmi. Brakuje jednak chociaż jednego basenu, do którego można by poskakać. Wokół basenów jest rozległy taras słoneczny - leżaków (bezpłatnych) było tak dużo, że rezerwowało się je tylko po to aby mieć najdogodniejsze miejsca. Rzadko zdarzało się aby nawet w południe wszystkie były zapełnione. W strefie basenowej odbywają się wszystkie animacje dla najmłodszych oraz aerobik przy muzyce w basenie dla dorosłych. Tak więc w ciągu dnia jest tu dość głośno, raz za sprawą muzyki jak i wielkiej ilości maluchów. Nocą baseny były ciekawie podświetlone.

Ale jest i coś dla osób lubiących i baseny i spokój - basen pod tarasem restauracji w strefie SPA. Nie docierają tu żadne hałasy, nie wolno też przyprowadzać tu małych dzieci. Strefa wybitnie relaksacyjna. Jedyną wadą jest to, że część basenu pozostaje w cieniu tarasu i pewnie dlatego woda była nieco chłodniejsza niż w innych basenach.

Plaża

Południowe wybrzeże Krety jest generalnie skaliste, w najlepszym wypadku kamieniste. Oczywiście są wyjątki, m.in. w okolicach Makrigialos. Jednak prywatna plaża hotelu Mikri Poli to naprawdę perła wśród tych plaż. W pięknej zatoce wyeksponowanej prawie dokładnie na południe, od wschodu i zachodu naturalnie zamknięta skalistym zboczem, znajduje się całkowicie piaszczysta plaża. Nie jest to aż tak drobniutki piaseczek jak nad polskim Bałtykiem, ale jak na greckie standardy - bardzo drobny. W centralnej części, zarówno na szerokim na kilkanaście metrów brzegu, jak i na bardzo łagodnie opadającym dnie morza jest tylko piasek. Prawie nie ma tu kamieni czy muszelek, a przede wszystkim skał i jeżowców. Natomiast na obu krańcach zatoki są skały, zarówno na brzegu jak i w wodzie. Jest to wręcz idealne miejsce, aby przyjemnie opalać się, pograć w siatkówkę czy wykąpać bez potrzeby stosowania ochrony na stopy. Jak również aby ponurkować przy krańcach zatoki (zwłaszcza wschodnim), obserwując na tle skał różnorodne i liczne ryby. Łagodnie opadające dno morskie zapewnia duże bezpieczeństwo podczas kąpieli z małymi dziećmi. Co ciekawe, sąsiednie plaże są również piaszczyste, ale już z kamieniami przy samym brzegu.

Plaża jest kilkakrotnie w ciągu dnia sprzątana - tak więc przez cały czas jest czysta. Naturalne ogrodzenie zapewnia prywatność, jedynie z sąsiedniego hotelu - Sunwing - istnieje przejście, bowiem przystań sportów wodnych jest wspólna dla obu hoteli. Leżaki i parasole podobnie jak przy basenach - są bezpłatne i w dostatecznej ilości. Z plaży jest bardzo blisko do tarasu z basenami (i baru), więc nic nie stoi na przeszkodzie aby z jednego leżaka chodzić kąpać się zarówno do morza jak i do basenu.

Zdecydowanie plaża jest dla nas największym atutem tego hotelu.

Atmosfera w hotelu

Zdecydowana większość gości to Niemcy i Włosi - głównie te języki słychać zarówno w rozmowach jak i w czasie animacji dla dzieci, czy przedstawień w amfiteatrze. Sporo było też Polaków - myślę że może nawet około 20%, oraz innych Słowian. Kompletnym zaskoczeniem był fakt, że jako barmani i kelnerzy pracowało tu w ramach półrocznej praktyki 26 studentów z Polski - z Wyższej Szkoły Hotelarstwa i Gastronomii w Poznaniu. Przyjeżdżają tu od początku istnienia hotelu, więc prawdopodobnie w następnych latach będzie podobnie. Oczywiście chociaż proste konwersacje z barmanem czy recepcjonistką w języku angielskim czy niemieckim nie stanowią dla nikogo problemu, to jednak możliwość porozumiewania się po polsku we wszystkich barach czy recepcji (jedna Polka) jest po prostu miła. Cały personel hotelu był bardzo życzliwie nastawiony do gości i wyrozumiały dla najmłodszych. I to nie tylko polscy studenci - choć oni wyjątkowo. A liczna grupa animatorów (w tym dwie panie z Polski) była przez maluchów wręcz uwielbiana. Jeśli już mowa o animatorach - w ciągu dnia zajmowali się opieką nad dziećmi, jednak popołudniami nie próżnowali, tylko intensywnie przygotowywali się do wieczornych przedstawień. Wielokrotne próby obserwowane przez nas popołudniami przekładały się na profesjonalnie wyglądające przedstawienia wieczorne. Zdecydowanie animatorzy przez cały dzień "odwalali" kawał dobrej, solidnej roboty. Informacje w katalogu TUI i materiałach reklamowych hotelu, że hotel dedykowany jest szczególnie dla rodzin z dziećmi nie były w niczym przesadzone. A dzieci było bardzo dużo - głównie kilkuletnich i młodszych, bo starsze w czerwcu chodzą do szkoły.

wstecz dalej

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK