Wycieczka na NisyrosWycieczkę na wyspę Nisyros (czyt. Nisiros) wykupiliśmy u rezydentki Scana. Rozumiem ludzi, którzy mają wstręt do tak zorganizowanych wycieczek i wolą je odbywać samodzielnie. Ale w tym przypadku, podobnie jak wycieczkę do wąwozu Samaria na Krecie, lepiej odbyć w formie zorganizowanej. A to dlatego, że o ile łatwo można dostać się z Kos na Nisyros (promy z Kardameny i miasta Kos), to z portu na Nisyros nie ma za bardzo jak dotrzeć do kaldery wulkanu - dwa kursy autobusów w ciągu dnia, a taksówki na całej wyspie są podobno tylko dwie. Dla wytrwałych są szlaki piesze, dość dobrze oznakowane dzięki pomocy UE (białą farbą i kopczykami), jednak warto mieć przy sobie mapę topograficzną. Latem dwugodzinna (w jedną stronę) piesza wędrówka przez góry w upalnej i bezwietrznej (wewnątrz kaldery) pogodzie raczej nie należy do przyjemności.
Według mitologii Nisyros powstała gdy jeden z pokonanych Gigantów - Poliwotis osiadł na Kos. Wówczas dopadł go nienawidzący go szczerze Posejdon i oderwawszy trójzębem od Kos kawał skały przygniótł nią Poliwotisa. Wyrywający się z spod skały Gigant powodował trzęsienia ziemi i erupcje. Nisyros jest wyspą wulkaniczną o średnicy ok. 8 km. Wewnętrzna, kolista kaldera o średnicy prawie 4 kilometrów otoczona jest wieńcem gór o wysokości dochodzącej do 700 m n.p.m. Początkowo był to typowy wulkan, z kraterem na szczycie. Kolejne wybuchy powodowały zapadanie się krateru. Kalderę w obecnej formie ukształtowała ostatnia erupcja magmowa, która miała miejsce najprawdopodobniej 15.000 lat temu - na długo przed erupcją na Santorini. Dno kaldery porośnięte jest licznymi drzewami i innymi roślinami. Niewiarygodne, że przetrwały tu na spękanej w słońcu ziemi. Jednak gleba jest tak żyzna, że minimum deszczówki zapewnia roślinom niezłą wegetację. Dlatego Nisyros nazywana jest często "zielonym wulkanem". Największą atrakcją turystyczną wyspy jest eliptyczny krater Stefanos o średnicach 260m i 330m oraz głębokości niecałych 30m. Powstał on zapewne ok. 4-3 tysięcy lat p.n.e. Jest dość nietypowy, bo po pierwsze nie znajduje się na szczycie góry lecz w dolinie. Po drugie jest to krater hydrotermalny. Pod powierzchnią nie znajduje się roztopiona lawa, lecz zbiornik wody uzupełnianej wodą morską i deszczówką. Sięga on daleko w głąb Ziemi gdzie woda bardzo się nagrzewa zamieniając w parę o temp. 400-500ºC. Gdy ciśnienie pary przewyższy ciśnienie naciskającej z góry warstwy skał, następuje erupcja tej pary (a nie lawy) oraz błota i odłamków skalnych. Powstają wówczas kratery o średnicy nie przekraczającej zwykle 500m. Niedaleko od Stefanos znajdują się dwa mniejsze (i młodsze) kratery: Aleksandros, który odsłonił sie po trzęsieniu ziemi i erupcji w 1873 r. oraz Mikros Poliwotis, który utworzyła erupcja w 1887 roku. Od tego czasu wulkan na Nisyros przejawia niewielką aktywność, głównie w postaci fumaroli i gorących źródeł na wybrzeżu. Mimo to jest wyjątkowy - jest drugim pod względem wielkości czynnym wulkanem w Europie i jednym z największych na świecie wulkanem hydrotermalnym.
Z dna krateru widać było domki i kapliczkę w wiosce Nikia, znajdującej się na górskiej koronie kaldery 300 m powyżej krateru. Dotarliśmy tam autokarem po około 30 minutach. To chyba najpiękniejsza wioska, jaką widzieliśmy w Grecji. Malowniczo położona, w zachodniej części zapewnia wspaniałe widoki na dno kaldery i krater, zaś we wschodniej na wyspę Tilos. Wąziutkie strome uliczki, kilkusetmetrowe przepaście za murkami graniczącymi podwórka i przede wszystkim śnieżnobiałe ściany oraz niebieskie drzwi i okiennice, niczym na Cykladach. I cisza.... Wioska jest dziś bardzo opustoszała, ma zaledwie 30 mieszkańców, w tym jedno niemowlę. Wszystko to robiło naprawdę duże wrażenie. Z Nikia zjechaliśmy z powrotem do Mandraki, gdzie mieliśmy 2 godziny czasu dla siebie. Wędrowaliśmy wąskimi uliczkami z placykami czy progami domów pokrytymi mozaiką z białych i szarych kamieni. Zajrzeliśmy do bogato wystrojonego kościółka. wdrapaliśmy się na ruiny twierdzy joannitów, skąd można było zobaczyć domki o nie tylko białych ścianach ale i dachach, do granic możliwości upchane między morzem a górami. Aż w końcu odpoczęliśmy w tawernie przy frape i lodach, racząc się wspaniałym widokiem na morze. Mandraki to ładne miasteczko, choć zupełnie inne niż cicha Nikia - gwarne i ruchliwe. Mimo, że wszędzie spokojnie można by dotrzeć pieszo, to mieszkańcy uparcie korzystali z głośnych skuterów. Wielu mieszkańców wyspy wyemigrowało do USA. Są też tacy, jak właściciel tawerny, w której usiedliśmy, którzy wrócili stamtąd. Za przywiezione pieniądze pobudowali właśnie tawerny czy pensjonaty nastawione jednak raczej na jedno- czy dwudniowych turystów. Kiedy wsiadaliśmy na prom słońce właśnie chowało się za morskim horyzontem. ![]() ![]() |