Paleokastritsa położona jest wzdłuż sześciu malowniczych zatoczek na zachodnim wybrzeżu Korfu. Miejscowość ta przez wielu uznawana jest za najpiękniejsze miejsce na Korfu i jednocześnie za jeden z najpopularniejszych celów urlopowych

 
 
 

Paleokastritsa

Z Achillionu znów pojechaliśmy do miasta Korfu. Tym razem przejeżdżaliśmy obok Nowej Fortecy ("Twierdza św. Marka"), znajdującej się w północnej części miasta, kilkadziesiąt metrów do morza. Nazwa jest trochę myląca, bo budowla jest niewiele młodsza od Starej Fortecy - powstała w 1576 r. - a więc kilkanaście lat później. Ale jeśli liczyć bizantyjskie korzenie Starej Fortecy, to Twierdza św. Marka rzeczywiście jest dużo młodsza. U stóp twierdzy znajduje się stary port. Jechaliśmy dalej na północ wzdłuż nabrzeża, mijając nowy port - jak zwykle stało w nim kilka promów i frachtowców, oraz wielki (zapewne luksusowy) statek-hotel. To dość popularna metoda zwiedzania Grecji, a zwłaszcza wysp - statek płynie nocą i codziennie zawija do innego portu. Turyści mają cały dzień na zwiedzanie, a wieczorem wyruszają w dalszą drogę. W oddali widoczna była Góra Pantokrator - najwyższe wzniesienie wyspy (906 m n.p.m.), a zaledwie kawałek dalej wybrzeże Albanii - oddalonej w tym miejscu od Korfu o około 2,5 km. Na wysokości mariny (jedna z największych przystani jachtowych na wyspach greckich) skręciliśmy w głąb wyspy, w kierunku zachodniego wybrzeża.

W połowie drogi do Paleokastritsy, zatrzymaliśmy się jeszcze na niecałą godzinę w destylarni oryginalnego likieru z Korfu - Koum Quat. Ta niewielka firma prowadzona jest przez rodzinę Mavromatis od 1965 r. Specjalnością destylarni jest produkcja likieru, dżemów i kandyzowanych owoców z małych pomarańczy kumquat. Owoce te rosną w południowej Japonii i w Chinach. Na Korfu zostały sprowadzone w 1860 r. Obecnie uprawa tych owoców (czasem nazywanych "złotymi owocami") zajmuje dużą cześć północno-zachodniej Korfu, a większość plantacji należy do rodziny Mavromatis. Sztandarowy produkt destylarni - likier Koum Quat wytwarzany jest w dwóch wariantach: biały - tylko z miąższu owoców oraz pomarańczowy - z miąższu owoców oraz ich skórek. Obydwa likiery mają podobny smak i zawartość alkoholu 22-25%. Oprócz tego destylarnia produkuje jeszcze około 20 różnych likierów owocowych (rewelacyjny jest o smaku migdałowym) oraz ouzo. Po obejrzeniu kilkunastominutowego filmu opisującego destylarnię (w j. polskim!) można było do woli smakować każdego produktu. Na koniec zaprowadzeni zostaliśmy do dużego sklepu, z wielkim wyborem tych trunków. Jeśli chodzi o zakup produktów to warto tam kupić oryginalne likiery czy dżemy - wybór butelek (rozmiarów i kształtów) jest niespotykany nigdzie indziej, a ceny porównywalne np. do sklepu w Lefkimi (ciut tańsze były w sklepie na lotnisku). Jednak inne alkohole (ouzo, metaxa, wina) w Lefkimi były wyraźnie tańsze (w sklepie wolnocłowym jeszcze tańsze). Rozochoceni degustacją zakupiliśmy kilka butelczynek, m.in. wspomnianego likieru migdałowego i wyruszyliśmy w dalszą drogę.

Niebawem dotarliśmy nad zachodnie wybrzeże - naszym celem była Paleokastritsa, nadmorska miejscowość oddalona od stolicy wyspy o około 25 km. Paleokastritsa położona jest wzdłuż sześciu malowniczych zatoczek: Agia Triada, Platakia, Alipa, Agios Spirydon, Agios PetrosAmbelaki. Miejscowość ta przez wielu uznawana jest za najpiękniejsze miejsce na Korfu i jednocześnie za jeden z najpopularniejszych celów urlopowych. Pokryte zielenią strome skaliste cyple wrzynające się ciemnoniebieskie morze, jaskinie i piaszczyste zatoczki składają się na niepowtarzalny urok tej okolicy. Najlepiej to wszystko zobaczyć z góry - np. z punktu widokowego "Bella Vista" czyli "piękny widok". Oprócz dzieła Natury, dodatkowym atutem okolicy są ruiny bizantyjskiej fortecy z XIIIw. - Angelokastro (Twierdza Aniołów), z której w pogodny dzień widać miasto Korfu oraz monastyr Moni Theotokou założony w 1228 r. Obecne zabudowania klasztoru są jednak znacznie późniejsze - pochodzą z XVIIIw. W monastyrze jest muzeum z bogatym zbiorem ikon, inkrustowanymi egzemplarzami Biblii i innymi eksponatami związanymi z prawosławiem. Są tam też dwa inne ciekawe eksponaty ("świeckie"), ale o nich za chwilę. Niektórzy archeolodzy uważają, że w tym właśnie regionie znajdował się pałac mitycznego króla Alkinoosa. Badacze twierdzą, że akropol znajdował się w miejscu dzisiejszego klasztoru, i że to tu doszło do spotkania Odyseusza i Nauzyki. A mała skalista wysepka Kolovri, widoczna z klasztoru, to podobno zamieniony w skałę statek Odyseusza. Szczerze mówiąc mnie ta skała bardziej wygląda na skamieniały statek niż Pondokonissi, ale jak to było naprawdę, tego nikt zapewne nie zgłębi...

Piękno tego miejsca doceniono już dawno temu - w czasach okupacji brytyjskiej. Brytyjski Wysoki Komisarz, Sir Frederick Adam, który zarządzał wyspą w latach 1824-1831, był tak zauroczony Paleokastritsą, że kazał wybudować drogę z Korfu, aby ułatwiła mu dojazd. Droga ta do dzisiaj zapewnia wygodny dojazd do Paleokastristsy - dość często jeżdżą nią autobusy KTEL. Ale niestety dogodny dojazd autobusami jest tylko z Korfu. Jeśli by ktoś chciał samodzielnie dojechać autobusem liniowym nawet z innych miejscowości zachodniego wybrzeża, to musi to zrobić okrężną drogą - przez miasto Korfu na wschodnim wybrzeżu.

Do Paleokastritsy dotarliśmy wczesnym popołudniem. Po wyjściu z autokaru większość osób rzuciła się do najbliższych tawern na obiad. Skorzystaliśmy z tego i poszliśmy do przystani z łódkami, w której chwilowo nie było żadnych turystów. Za kilkanaście euro wynajęliśmy łódź motorową, którą udaliśmy się na przejażdżkę po okolicznych zatokach. Wiatr był dość silny, a fale spore, jednak z przyjemnością płynęliśmy wzdłuż wybrzeża, mogąc podziwiać skaliste klify sterczące wysoko nad niebieskimi wodami morza. Głównym celem naszej przejażdżki były błękitne groty - jaskinie, które dzięki światłu słonecznemu prześwitującemu przez niebieską wodę, mienią się wspaniałymi kolorami (głównie błękitem, ale nie tylko). Nasza łódź wpłynęła do trzech takich jaskiń. Rozczarowała mnie nieco ich wielkość, ale z kolei gra kolorów pod wodą bardzo nas zachwyciła. Niestety robione w pośpiechu amatorskie zdjęcia nie są w stanie oddać tego piękna. Woda w morzu była o kilka stopni chłodniejsza niż na wschodnim wybrzeżu, jednak nie brakowało amatorów nurkowania "z fajką", czy choćby tylko w masce lub goglach. Krystalicznie czysta woda umożliwia podziwianie wielobarwnego dna - to taka mała namiastka rafy koralowej.

Po tej krótkiej (niestety) przejażdżce łodzią, mieliśmy trochę czasu na posilenie się i wyruszyliśmy autokarem na pobliskie wzniesienie - do klasztoru Moni Theotokou. Monastyr ten nadal zamieszkuje garstka mnichów. Oprócz samego klasztoru, skrytego pośród zieleni, interesujące jest małe muzeum. Obok wspomnianych wcześniej eksponatów związanych z prawosławiem, wystawione są jeszcze dwa inne - bardzo nietypowe. Pierwszy to dość skromne szczątki szkieletu wieloryba, zajmujące prawie cały środek sali muzeum. Drugim eksponatem jest monstrualna muszla, ważąca podobno 400 kg. Ta waga wydaje mi się nieco przesadzona, niemniej muszla swymi rozmiarami robi rzeczywiście wielkie wrażenie. Z tarasów klasztoru rozpościerał się wspaniały widok na morze i okoliczne zatoczki, a także na "skamieniały statek" Odyseusza. Ale widoki te były dopiero przedsmakiem tego, co mieliśmy zobaczyć za kilkadziesiąt minut.

Po opuszczeniu klasztoru autokar wiózł nas nadmorską drogą w kierunku wschodnim, pozwalając jeszcze raz przyjrzeć się zatokom Paleokastritsy. Jedna z nich jest całkiem "bezludna" - znajduje się tu nieużywana już baza okrętów podwodnych NATO. Podobno istnieją plany zagospodarowania zatoki dla celów turystycznych. Być może będzie też możliwość zwiedzenia samej bazy. Zamiast wrócić do Korfu tą samą drogą, którą tu przybyliśmy, skręciliśmy z niej nagle, oddalając się od wybrzeża. Wąską, krętą i stromą drogą zaczęliśmy wspinać się pod górę. Dotarliśmy do wioski Lakones, zbudowanej na zboczu pokrytym gajem oliwnym. Autokar ledwie mieścił się na wąziutkich uliczkach, momentami po obu stronach autokaru było zaledwie kilkadziesiąt centymetrów przestrzeni do ścian wysokich domów. Przewodniczka zwróciła nam uwagę na okiennice na piętrze jednego z domów. Dawniej zdarzało się dość często, że były one otwarte na zewnątrz, co powodowało, że autokary wycieczkowe po prostu się tam nie mieściły. Dochodziło więc w tym miejscu do zatorów, zwłaszcza gdy właściciela domu "chwilowo" nie można było znaleźć. Po długich negocjacjach pomiędzy firmami turystycznymi a właścicielem tego domu (m.in. nie udało się odkupić budynku) wreszcie doszło do porozumienia. Teraz okiennice zawsze są zamknięte, a właściciel pobiera co miesiąc za tę "usługę" stosowne wynagrodzenie. Nieco powyżej wioski Lakones znajduje się niewielka płaska wyżyna zwana Bella Vista ("piękny widok"), z której rozciąga się się panoramiczny widok na zatoki Palokastritsy. Przy dobrej pogodzie widok jest fantastyczny.

Powoli nasza wycieczka dobiegała końca. Tak jak się wysoko wdrapaliśmy, tak bardzo musieliśmy teraz zjechać na dół. Z góry rozpościerał się wspaniały widok na doliny pokryte zielenią - głównie gajami oliwnymi. Największa płaska równina to Dolina Ropa - jeden z najżyźniejszych regionów wyspy. Tu znajdują się korfickie pola golfowe. W oddali majaczyły zabudowania miasta Korfu, do którego było zaledwie 20km, ale jazda wąskimi górskimi drogami zajęła nam blisko godzinę. Słońce zbliżało się już do horyzontu, kiedy docieraliśmy do naszego hotelu - bardzo zmęczeni, ale jednocześnie zadowoleni z udanej wycieczki.

wstecz dalej

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK