Podsumowanie pobytu na Krecie w 2004r.

 
 
 

Podsumowanie

To już była nasza druga wyprawa do Grecji z biurem Scan Holiday. I tak jak poprzednio organizator w niemal 100% wywiązał się ze swoich zobowiązań. A to, co zastaliśmy na miejscu było zgodne z informacjami uzyskanymi z katalogu jak i z moich bezpośrednich kontaktów z pracownikami Scana. Choć muszę przyznać, że mieliśmy trochę szczęścia, bo dwie rodziny z Polski, które przyjechały w połowie naszego pobytu, zostały z braku miejsc zakwaterowane w sąsiednim hotelu - dosłownie za murkiem. Ten drugi hotel wyglądał nawet na nowszy i ładniejszy. Basen miał tylko mniejszy i w cieniu, ale rodziny te mogły korzystać z basenu "naszego" hotelu. Jednakże turyści ci wiedzieli wcześniej (na kilka dni przed wylotem), że otrzymają inny hotel o podobnym standardzie. Gdyby nas to spotkało, to nie widziałbym w tym żadnego problemu, chyba że dowiedziałbym się o tym dopiero na miejscu. Zwłaszcza, że do hotelu dotarliśmy sami - bez rezydentki. Opieka rezydentki Scan Holiday była skromniejsza niż w hotelu Dion - dyżur miała zaledwie 2 razy w tygodniu. Jednak my poza pośrednictwem w rezerwacji wycieczek nie potrzebowaliśmy jej pomocy. Tak więc Scan Holiday ponownie spełnił nasze oczekiwania i w przyszłości zapewne będziemy nadal korzystać z ich usług, lub innego poważnego biura. Na żadne tańsze, małe biura na pewno się nie skuszę - w końcu jedzie się po to aby wypocząć, a nie stresować się różnymi niedogodnościami zafundowanymi przez kiepskie biuro podróży.

Sam hotel Rethymno Bay wywarł na nas pozytywne wrażenie. Głównie pod względem standardu (może poza wyżywieniem), a przede wszystkim lokalizacji - bezpośrednio przy ładnej i czystej plaży, pół godziny od centrum Rethymnonu, a jednak trochę na uboczu - z dala od zgiełku. Pod względem lokalizacji był to strzał w dziesiątkę, bowiem hotele bliżej centrum nie leżały już bezpośrednio przy plaży - oddzielała je od niej ruchliwa promenada. A te dalej położone, może były w spokojniejszym otoczeniu, ale jednak do centrum miasta trudno by było dostać się pieszo. Takiego oddalenia doświadczyliśmy na Riwierze Olimpijskiej i mogliśmy poznać jego wady. Dwa posiłki w hotelu (śniadania i obiadokolacje) też się sprawdziły. Brak posiłku hotelowego w środku dnia dawał swobodę w dysponowaniu własnym czasem. Choć przyznam, że czasem brakowało nam luksusu wyżywienia "wszystko-w-cenie" - rozpieścił nas ten pobyt w hotelu Dion.

Dobrym wyborem było też miasto Rethymnon, z bardzo ładną starówką i ciekawą Fortecą. Po wąskich uliczkach starówki mógłbym włóczyć się godzinami. To taka miniaturka Wenecji, pozbawiona kanałów, ale odczucia miałem podobne. Ładniejsza podobno jest tylko Chania - nie wiem, nie widziałem, być może. Na pewno nie Heraklion - to niezbyt ładne miasto, a jedynym ciekawym miejscem jest tam Muzeum Archeologiczne. No i sama Kreta - doskonałe miejsce do spędzenia wakacji. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Ja znalazłem tchnienie historii, bardzo, bardzo odległej w Knossos i Heraklionie. A miejsc związanych z historią (minojską i nowszą) jest na wyspie naprawdę dużo. Jednak przede wszystkim znalazłem tam wspaniałe, niezapomniane przeżycia w Górach Białych, w Samarii. Tylko dla Samarii czy uliczek Rethymnonu warto wybrać się na Kretę. A wspaniała, gwarantowana pogoda (latem poza górami nie spada tam ani kropelka), piękne plaże i czyste ciepłe morze dopełniają sielskiego obrazu. Rozważaliśmy jeszcze rejs na Santorini (Thira), ale nieprzyzwoita cena i perspektywa wynudzenia się podczas 4-godzinnego rejsu (w jedną stronę) odwiodły nas od tego.

Rozczarowały nas trochę ceny - znacznie podskoczyły od naszego ostatniego pobytu w 2002 r. Jeśli uwzględnić jeszcze o ponad złotówkę droższe euro, to łatwo zrozumieć nasze rozczarowanie. Na szczęście dość szybko zorientowaliśmy, gdzie można kupować dużo taniej (oczywiście w dużych supermarketach), więc czuliśmy, że nie wychodzimy na zakupach tak źle. Ale i tak gdyby przeliczać tamtejsze ceny na złotówki, to głowa może rozboleć. Dobrze kosztowało tylko ouzoraki - przywiozłem sobie kilka różnych butelczynek - na jakiś czas muszą wystarczyć.

Generalnie wróciliśmy z Krety bardzo zadowoleni, wypoczęci, opaleni i naznaczeni (na duchu) ogniem olimpijskim (ja) oraz historią i przyrodą Grecji. Tego było nam potrzeba po roku ciężkiej pracy. Kilka miesięcy po powrocie z Krety dodałem do Mojej Grecji osobny rozdział poświęcony tej wyspie. Ciekawe gdzie następnym razem zaniesie nas tęsknota za gorącą Helladą? Ale o tym już w następnym odcinku, zatytułowanym: Wycieczka 200X. Przynajmniej taką mam nadzieję.

wstecz

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK