Dla starożytnych Greków Olimp był siedzibą 12 najważniejszych bogów, zwanych olimpijskimi

 
 
 

Bogowie olimpijscy

Góry w Grecji nie są niczym niezwykłym, w końcu pokrywają ponad 2/3 powierzchni kraju. Jednak już w starożytności wiedziano, że Olimp nie jest zwyczajną górą. Czubki wyjątkowo wysokich i niedostępnych szczytów poza rankami i wieczorami często spowite są chmurami. Specyficzny mikroklimat sprawia, że burze są tu 12 razy częstsze niż w innych rejonach kraju. Często jest tak, że pioruny biją tylko wśród gór, a kilkanaście kilometrów dalej, nad morzem jest piękna pogoda. Według starożytnych Greków nie było to naturalne, ziemskie - przyczyną tego musiała być jakaś nadprzyrodzona siła. Stąd też wierzyli oni, że wśród szczytów Olimpu znajduje się siedziba potężnych bogów. Powstało na ten temat bardzo wiele mitów.

Kiedy po walce z Tytanami Zeus wraz z dwoma swoimi braćmi - Posejdonem i Hadesem, objęli władzę nad światem, Olimp stał się siedzibą 12 najważniejszych bogów, zwanych olimpijskimi. Pod najwyższym szczytem (Mitikas) znajdował się pałac Zeusa (który obwołał się władcą bogów i ludzi), cały ze złota i szlachetnych kamieni. Wśród innych szczytów i w wąwozach stały skromniejsze siedziby innych bogów. Wszystkie były dziełem Hefajstosa, niezrównanego mistrza wszelkich kunsztów. Wrót Olimpu (w postaci zasłony z chmur) strzegły Hory, dziewczęce boginie pór roku. Olimpijczycy wiedli szczęśliwe i beztroskie życie, wolne od chorób i nieszczęść, które były udziałem śmiertelnych. Nawet pogoda była dla nich łaskawa - zimne wiatry i śnieżyce nie miały tam dostępu, panowała wieczna wiosna. Czasem spokój Olimpu zakłócały drobne kłótnie bogów, które jednak szybko uciszał Zeus. Bogowie często zbierali się na naradach - głównie we własnym gronie olimpijczyków. Czasem jednak Zeus zapraszał na narady wielu innych bogów i bożków oraz herosów spoza Olimpu. Początkowo zapraszano na Olimp także i co znamienitszych ludzi. Jednak później zaniechano tego, gdyż goście ziemscy nie umieli się przyzwoicie zachować, a mając zbyt długi język, rozpowiadali swym bliźnim wszystko, co tam usłyszeli. Narady kończyły się zwykle ucztami, o których zaproszeni długo potem opowiadali po powrocie do swoich siedzib. Wokół biesiadników uwijali się: bogini młodości Hebe i najpiękniejszy z ludzi, chłopiec Ganimedes (ulubieniec Zeusa, który sam go porwał z ziemi i uczynił nieśmiertelnym), roznosząc ambrozję. Był to zwyczajny pokarm bogów, słodki i rozpływający się w ustach, dający moc ciału i umysłowi oraz chroniący od starości i śmierci. Słowo ambrozja tłumaczy się jako nieśmiertelność. Ambrozja miała tajemniczą siłę i nawet zwykły człowiek, spożywając ten cudowny pokarm, mógł stać się nieśmiertelnym. W złote puchary nalewano nektar - wino olimpijskie o nieopisanym aromacie i smaku. Kiedy już wszyscy najedli i napili się do syta, wstawał Apollo i w otoczeniu dziewięciu Muz, śpiewał wraz z nimi cudne pieśni i grał na harfie. Charyty (Gracje), dziewice o białych stopach, ubrane w kwiaty, zabawiały gości wymyślymi tańcami. A gdy już rydwan boga słońca - Heliosa - przejechał oznaczony bieg dzienny, wszyscy rozchodzili się do domów na spoczynek.

wstecz dalej

 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK