Wysepka Spinalonga u wybrzeży Krety - kolonia trędowatych w latach 1903-1957. Trąd jest w Grecji tematem tabu. Pomimo, że już od prawie 100 lat wiadomo, że to choroba zakaźna i znamy na nią lekarstwo, w Grecji przez cały XX wiek nadal była traktowana jako kara za grzechy. Obecnie liczba chorych jest tam już minimalna, ale uprzedzenia nadal pozostały.

 
 
 

Wyspa Spinalonga

kolonia trędowatych w latach 1903-1957

Wyspa Spinalonga

 W północno-wschodniej Krecie, kilkanaście kilometrów od miasta Agios Nikolaos, w uroczej zatoce Mirabello (dosłownie: „piękny widok”) leży skalista wysepka - Spinalonga. Wyspa jest niewielka - trochę ponad 34 hektary powierzchni, około kilometr obwodu i 53 metry wysokości. Oficjalna grecka nazwa wyspy, podobnie jak półwyspu przy którego północnym końcu leży - to Kalidon. Ale większość ludzi używa włoskiej nazwy, którą można przetłumaczyć jako: „Długi cierń” (tak nazywała się wysepka w pobliżu Wenecji). Statkiem z Eloundy, niewielkiej miejscowości turystycznej, można dopłynąć na Spinalongę w pół godziny. Jeszcze bliżej jest z wioski Plaka - niecały kilometr - kilka minut łodzią. O ile obecnie Elounda ma większe znaczenie, m.in. z powodu turystów odwiedzających „wyspę trędowatych”, to w czasach funkcjonowania kolonii, to Plaka była istotniejsza - ze względu na różne interesy jej mieszkańców z rezydentami kolonii.

Spinalonga nie zawsze była wyspą - początkowo stanowiła zakończenie półwyspu. Oddzieliła się według niektórych badaczy na skutek trzęsienia ziemi. Inni twierdzą, że to Wenecjanie w 1526 r. zniszczyli połączenie z lądem, a z uzyskanych skał wapiennych zamierzali zbudować na wyspie fortyfikacje. Pewne jest to że w 1579 r. Wenecjanie wznieśli na wysepce fort, który był jedną z najpotężniejszych twierdz na Krecie. Przez wiele lat skutecznie bronił on dostępu do zatoki. Stanowił tak skuteczną zaporę przeciwko siłom tureckim, że jeszcze 45 lat po klęsce weneckiej armii lądowej opierał się atakom. W 1715 r. doszło do podpisania porozumienia, w wyniku którego forteca trafiła w ręce Turków, którzy dalej wykorzystywali jej obronne położenie. Ci zadomowili się tu tak bardzo, że po odzyskaniu przez Kretę niepodległości nie chceli jej opuścić. Pod koniec XIX w. mieszkało tu ponad 200 rodzin kreteńskich Turków, którzy posługiwali się językiem greckim, a od pozostałych mieszkańców Krety różnili się wyłącznie wyznaniem (muzułmanie). Nawet antytureckie powstania w XIX w., które wiązały się z prześladowaniem Turków, nie doprowadziły do wyrzucenia ich z wyspy. Dopiero kiedy w 1903 roku władze autonomicznej Krety (wówczas jeszcze nie należącej do Grecji, dopiero w 1914 r. nastąpiło przyłączenie) przeznaczyły Spinalongę na kolonię dla chorych na trąd, Turcy wynieśli się stąd, skuszeni rekompensatami finansowymi, których nie wszyscy jednak otrzymali.

Trąd, łac. lepra, choroba Hansena

Trąd to przewlekła choroba zakaźna ludzi i zwierząt, wywołana przez prątki (bakterie) Mycobacterium leprae, atakujące skórę, błony śluzowe, oczy i zakończenia nerwów. Do zakażenia dochodzi głównie drogą kropelkową, gdy chory kicha lub kaszle. Nie jest to choroba wysoce zaraźliwa, jednak bliski, wielokrotny i długotrwały kontakt z nieleczoną osobą może prowadzić do infekcji. Prątki namnażają się bardzo powoli, więc pierwsze objawy pojawiają się dopiero po kilku lub kilkunastu latach.
Choroba występuje w dwóch postaciach: lepromatycznej - ze znaczną ilością prątków (słabszy układ odpornościowy) i tuberkuloidowej - z niewielką ilością prątków (silniejszy układ odpornościowy). Postać tuberkuloidowa jest mniej zaraźliwa i łagodniejsza - pojawiają się niewielkie i nieliczne blade, płaskie i łuszczące się plamki na skórze. Może nastąpić stopniowo utrata czucia z powodu uszkodzeń nerwów pod skórą. Odmiana lepromatyczna jest bardziej zaraźliwa i ma cięższy przebieg - rozległe zmiany skórne i guzy, nieleczona prowadzi do zwyrodnień i martwicy tkanki. Po wielu latach choroby następują znaczne ubytki ciała, sprawiające że chorzy stają się niepełnosprawni (brak palców, dłoni, stóp, ślepota). A jednocześnie z powodu swego wyglądu, stają się dla większości zdrowych odrażający.

Jest to choroba, która towarzyszy ludzkości od czasów najdawniejszych – pierwsze wzmianki o niej pochodzą  z II–III tysiąclecia p.n.e. Trąd wspomniany był w Starym Testamencie, jako kara boska za grzechy. Podobnie zresztą głosili buddyści (kara za grzechy w poprzednim wcieleniu), czy starożytni Persowie. Za sprawą wzmianek w Biblii biskupi katoliccy już od VI w. nakazywali bezwzględne izolowanie chorych, jako podstawową metodę zapobiegania rozprzestrzenianiu się choroby. I właściwie przez setki lat przymusowa izolacja chorych była jedyną „terapią”. W świadomości społecznej niewiele zmieniło odkrycie w 1873 roku przez norweskiego lekarza Gerharda Hansena, że chorobę powoduje bakteria, a z karą bożą nie ma ona nic wspólnego. Udowodniono też, że nie jest chorobą dziedziczną - dzieci chorych rodzą się zdrowe. Cały czas podtrzymywano jednak nakaz ścisłego izolowania chorych. Również współcześnie, przez cały XX wiek, a nawet teraz - w XXI wieku - nie wszyscy są w stanie zaakceptować, że to taka sama choroba jak inne, wywoływane przez bakterie czy wirusy. Chorzy na trąd zawsze byli (i niestety często nadal są) piętnowani, a wraz z nimi całe ich rodziny. Zwłaszcza w krajach chrześcijańskich - właśnie za sprawą zamieszczonych w Piśmie Świętym powiązań choroby z grzesznym życiem. Od lat 40. XX wieku znane są już skuteczne lekarstwa na trąd i wiadomo też, że wszystkich chorych można wyleczyć. Podjęte odpowiednio wcześnie leczenie może zatrzymać rozwój choroby i jej skutków - deformacji ciała, prowadzących do niepełnosprawności. Głównym problemem pozostaje dostępność leków w ubogich krajach i zniekształcenia ciała, których żadne leczenie nie jest w stanie odwrócić (jedynie przeszczepy tkanek, ale to kosztowne). W latach 50. XX wieku środowisko medyczne zaliczyło trąd do chorób „znikomie zarażalnych” - izolacja chorych nie jest konieczna.

Co ciekawe - trąd nie występuje powszechnie na całej Ziemi - wynika to zapewne z faktu, że około 95% ludzi jest naturalnie odpornych na wywołujące go prątki. Najnowsze badania wskazują, że kolebką trądu był Bliski Wschód i wschodnia Afryka. W średniowiecznej Europie była to częsta choroba, a przyczynili się do tego rycerze powracający z wypraw krzyżowych w XI i XII wieku. Liczba chorych znacząco zmniejszyła się po epidemii „czarnej śmierci” (dżumy) w XIV wieku, podczas której zmarła większość zakażonych. Wówczas to zamknięto większość leprozoriów - kolonii lub domów dla chorych na trąd, gdzie opiekowano się chorymi, a przede wszystkich izolowano ich. W kolejnych stuleciach przypadki zachorowań zdarzały się stosunkowo rzadko, a odkrycie w XX wieku pierwszego lekarstwa spowodowało prawie zupełny zanik choroby na naszym kontynencie. Aktualnie najwięcej chorych na chorobę Hansena (to obecnie zalecana „obojętna” nazwa trądu, na cześć odkrywcy, natomiast chorych na trąd nazywa się często hansenami) żyje w Indiach, Indonezji i Brazylii. Istnieją tam do dzisiaj leprozoria, w których w różnych warunkach socjalnych i sanitarnych leczy się (a nie tylko izoluje) chorych. W Europie ostatnim takim miejscem jest szpital/osada w Tichilesti, w Rumunii (podobno lada chwila ma zostać zamknięte). Kolonia na greckiej wyspie Spinalonga też była jedną z ostatnich w Europie - ale nie ostatnią jak twierdzą niektórzy.

Kolonia dla trędowatych (leprozorium)

 Grecja była prawdopodobnie pierwszym krajem europejskim, w którym pojawił się trąd. Kreta, ze względu na odosobnienie, uniknęła fali dżumy, a tym samym pozostało tu więcej trędowatych niż w części kontynentalnej Europy. W 1891 roku na Krecie żyło oficjalnie około 2 tysięcy trędowatych, co stanowiło 1% ludności - dużo! Chorzy żyli na wygnaniu, z dala od zdrowych - często w jaskiniach czy nędznych domach z małymi ogródkami. Kolejne rządy Grecji i Krety głowiły się, gdzie można by ich odizolować, zwłaszcza że wieść o chorych i ich trudnym położeniu rozchodziła się po całej Europie za sprawą podróżników czy pisarzy odwiedzających Kretę. Na władze naciskali też zdrowi mieszkańcy wyspy. W 1898 roku parlament kreteński zdecydował o utworzeniu w 1903 r. kolonii dla trędowatych na Spinalondze. W pośpiechu zawarto porozumienie z mieszkającymi tam Turkami, którzy opuścili wyspę w zamian za rekompensaty finansowe. Pierwsi chorzy trafili na Spinalongę na początku 1904 roku. Początkowo byli to mieszkańcy Krety, ale po włączeniu wyspy do Grecji w 1914 r., zaczęto zsyłać tam chorych z całej Grecji. Pod koniec 1904 roku na Spinalondze mieszkało już 251 hansenów i taka populacja utrzymywała się w kolejnych latach (tylko podczas wojny było ich więcej).

Uchwalona w 1901 r. ustawa „O izolacji trędowatych” zmuszała wszystkich podejrzanych o trąd do poddania się badaniu, a tych z potwierdzoną chorobą - do osiedlenia się na Spinalondze, bez możliwości jej opuszczenia. Docierali na wyspę w asyście policji, często w kajdankach. Pilnować ich mieli strażnicy... i morze otaczające wyspę. W wyjątkowych sytuacjach - np. pogrzeb rodziców, chorzy otrzymywali przepustkę, ale podczas całego pobytu poza wyspą towarzyszyli im strażnicy. Chorym po zdiagnozowaniu trądu odbierano wszelkie prawa publiczne, usuwano ich dane z oficjalnych spisów, zabierano dokumenty i majątek. Osoby takie przestawały istnieć dla administracji państwa, a często również dla najbliższych, zdrowych, którzy nie chcieli być kojarzeni z trądem. Stanowiło to problem w przyszłości, kiedy po 1957 roku zlikwidowano kolonię, a chorych wyleczono - ponowne uzyskanie dokumentów tożsamości było bardzo trudne. Niektórzy uważają, że kolonia na Spinalondze była bardziej obozem koncentracyjnym niż leprozorium. My, Polacy, myśląc o obozach koncentracyjnych, mamy przed oczami głównie obozy zagłady zbudowane u nas przez Niemców. Ale definicja obozu koncentracyjnego jest bardziej ogólna - to „miejsce przetrzymywania, zwykle bez wyroku sądu, dużej liczby osób, uznawanych z różnych powodów za niewygodne dla władz”. I taka definicja do Spinalongi całkiem dobrze pasuje. Przez cały czas na wyspie mieszkało około 250 osób - tych, którzy umierali zastępowali nowi. Niektórzy umierali szybko, inni cierpieli tam długie lata. Oficjalnie przez cały czas istnienia kolonii przewinęło się przez nią około 1500 chorych, jednak szacuje się, że mogło ich być nawet dwa razy więcej.

 Władze decydując o utworzeniu kolonii nie zadbały o utworzeniu na niej odpowiedniej infrastruktury - nie zbudowano żadnych domów, szpitala czy innych budynków. Nowi mieszkańcy wyspy mogli zająć tylko domy opuszczone przez Turków. Jedynie część z nich była w stanie nie wymagającym remontu. Były to jednak domy położone wyżej, gdzie chorzy często z okaleczonymi stopami (brak palców, a nawet całych stóp) i dłońmi mieli trudności w poruszaniu się. Część przybyszów decydowała się więc zajmować położone nisko bardzo zniszczone i często zawilgocone domostwa. Na wyspie nie było elektryczności ani bieżącej wody. Wykorzystywano zbudowane jeszcze przez Wenecjan cysterny zbierające deszczówkę, ale woda w nich była brudna i pełna zarazków. Dopiero po wielu latach i buntach hansenów na wyspie, poprawiono trochę infrastrukturę. Nie dało się jednak zmienić jednego - wyspa była bardzo skalista - było bardzo mało miejsca, żeby tworzyć choćby malutkie ogródki czy zagrody ze zwierzętami. Początkowo chorzy bazowali na żywności dostarczanej przez rodziny, ale te szybko o nich zapominały. Każdy z mieszkańców wyspy otrzymywał codziennie pół kromki chleba i zasiłek finansowy, często wypłacany z dużym opóźnieniem, który musiał im wystarczyć na wszystko. Początkowo było to 50 lepta, czyli greckich groszy. Chorzy kupowali za niego jedzenie od mieszkańców pobliskiej Plaki. Z czasem powstał cały system wymiany handlowej trędowatych z mieszkańcami Plaki, przy udziale strażników, którzy też na tym zarabiali. Kiedy więc zamykano kolonię, to mieszkańcy Plaki byli temu najbardziej przeciwni. Są też informacje o przemycie do kolonii alkoholu i papierosów. Opieka medyczna na wyspie rónież była fatalna - był tylko jeden lekarz, pełniący funkcję dyrektora kolonii i rezydujący w Place. Pełnił nie tylko funkcje administracyjne, ale też leczył poważne rany, wyrywał zęby czy amputował kończyny (oczywiście bez znieczulenia). Było też kilku (poniżej 10) innych pracowników, niemedycznych - praczki itp. No i strażnicy - tylko oni początkowo mieszkali na wyspie z chorymi. Mimo raportów informujących władze o rzeczywistej sytuacji na wyspie, początkowo sytuacja nie ulegała poprawie. Władze Krety twierdziły, że robiły dla chorych na wyspie wszystko co było możliwe, a w praktyce życie tam było koszmarem - i z powodu samej choroby, i z powodu warunków życia. Dopiero w latach 30. przebudowano budynek pełniący funkcję szpitala, utworzono gabinet zabiegowy, sanitariaty oraz zatrudniono więcej personelu medycznego i niemedycznego. Na wyspie na stałe zamieszkał też prawosławny pop. Pomimo opinii lekarzy, którzy uważali, że skalista wyspa jest złym miejscem na kolonię dla chorych na trąd, władze nawet nie rozważały przeniesienia jej w inne miejsce.

Mieszkańcy kolonii

 Większość rezydentów Spinalongi pochodziła z bardzo ubogich rodzin, przeważnie byli więc niepiśmienni. W marcu 1936 roku na wyspę trafił 21-letni Kreteńczyk, który odegrał później bardzo ważną rolę w życiu jej mieszkańców. Epameinondas Remoundakis (zdrobnienie: Nondas) usłyszał straszną diagnozę gdy miał 12 lat. Początkowo objawy nie były widoczne, co pozwalało mu na normalne życie. Studiował prawo w Atenach. Jego siostra też była chora na trąd - przez jakiś czas próbowała ukrywać się w Atenach, ale w końcu trafiła na Spinalongę. Kilka tygodni później policja podstępem aresztowała Nondasa - został zamknięty na oddziale ateńskiego szpitala. Po kilku miesiącach, namówiony przez siostrę, zdecydował się przenieść do niej - na Spinalongę, gdzie przebywał do czasu zamknięcia placówki w 1957 r. Kiedy zobaczył, że większość mieszkańców wyspy pogrążona jest w skrajnej apatii i obojętności, które prowadziły do pijaństwa, postanowił, że nie stanie się taki jak oni. Obudziło się w nim marzenie o karierze prawniczej, na którą szanse pogrzebała choroba - zdecydował, że będzie prawnikiem trędowatych. W 1937 r. założył organizację - Bractwo Trędowatych Spinalongi - zatwierdzoną przez sąd rejonowy. Taka osoba prawna miała dużo większe szanse na działanie niż pojedyncza osoba fizyczna, zwłaszcza wykreślona z wielu państwowych rejestrów. Na początek bractwo zakupiło wapno, którym mieszkańcy bielili ściany swoich domów, a także cement i żwir, którymi wyrównano bardzo nierówną drogę. Organizacja Nondasa uczyniła dla społeczności trędowatych wiele dobrego, a gdy mieli problemy z przeforsowaniem jakichś pomysłów - strajkowali. Po kilku dniach strajku władze często spełniały ich żądania. Żaden inny człowiek - czy chory, czy zdrowy - nie poprawił tak bardzo życia mieszkańców Spinalongi, jak Remoundakis! Był on jednym z nielicznych mieszkańców Spinalongi, znanym z imienia i nazwiska - zdecydowana większość na zawsze pozostała anonimowa. Po trzech latach od przybycia na wyspę Nondas poślubił mieszkającą tam chorą, zaledwie 14 letnią Tassię. Gdy po latach stracił dłonie i wzrok - jej oczy i ręce zastąpiły mu własne, utracone. Przeżyli wspólnie 39 lat, nie mając dzieci.

Po przybyciu Remoundakisa do kolonii wyspa ożyła. Mieszkańcy chętniej uczęstniczyli w światecznych mszach, a po nich spotykali się w kafenionach (były trzy). Nie tylko pili i grali w karty - próbowali też tańczyć do muzyki z gramofonu. Nondas miał nowy pomysł na uprzyjemnienie życia hansenów - założył zespół muzyczny. Chciał, żeby pacjenci zajęli się czymś innym, niż tylko rozmyślaniem o swoim ciężkim położeniu. Przez długi czas zespół grał w kafenionie każdej niedzieli. Mieszkańcy wyspy próbowali odtwarzać na niej świat, który poznali na zewnątrz. Gdy w czasie II Wojny Światowej wstrzymane zostały dostawy na wyspę - mieszkańcy zaczęli głodować. Znów bardzo pomógł Remoundakis - w płomiennej mowie do włoskich żołnierzy zażądał, żeby wypuszczono z wyspy zdrowych, a chorzy podpalą się, aby skrócić swoje cierpienia. Włosi oniemieli. W ciągu kolejnych dni dostarczyli żywność, która wystarczyła mieszkańcom na kilka miesięcy.

Na Spinalondze było zbyt ciasno, że rozdzielić kwatery kobiet i mężczyzn. Nie wprowadzono też - wzorem innych leprozoriów - zakazu małżeństw pomiędzy chorymi. Choć był z tym pewien problem prawny - często chorzy pozostawali w oficjalnych związkach ze zdrowymi, z którymi nie utrzymywali już kontaktów. Takie liberalne podejście spowodowało, że na Spinalongę uciekały z zamkniętego oddziału dla trędowatych szpitala w Atenach chore pary, które tam nie miały szans na wspólne życie. Zazwyczaj pozwalano im na pozostanie na wyspie. Wspólne zamieszkanie powodowało, że każdego roku rodziło się kilkadziesiąt dzieci. Zgodnie z zaleceniami badaczy trądu we wszystkich leprozoriach starano się izolować dzieci chorych na trąd. Podobnie było na Spinalondze - po stwierdzeniu przez lekarza, ze dziecko jest zdrowe (przeważnie tak było) władze odbierały je trędowatym, często wbrew woli rodziców, i przekazywały do adopcji przez zdrowe pary mieszkające z dala od kolonii. Dzieci dostawały nowe życie, ale ciężko powiedzieć czy wychodziło to na dobre tak rozdzielanym rodzinom. Zdarzały się też przypadki, głównie w początkowym okresie działania placówki, że zdrowe dzieci wychowywały się wśród chorych na wyspie, pozostając zdrowymi.

Zamknięcie leprozorium

miniatura Od 1944 roku lekarze w USA mieli już pierwsze skuteczne leki na trąd: promin i diasone. Drugi z nich został zastosowany na Spinalondze 4 lata później. Według zapewnień amerykańskich naukowców i lekarzy, po kilku miesiącach przyjmowania, trąd przestaje postępować, a pacjent przestaje zarażać. U niektórych leczonych pojawiają się skutki uboczne, włącznie z uszkodzeniem nerek. Na Spinalondze nie dało się jednak tego stwierdzić (brak laboratorium) i niektórzy przypłacili leczenie śmiercią. Jednak w ciągu pół roku podawania leku, wyleczonych zostało ponad 230 osób, co potwierdzili mikrobiolodzy wizytujący wyspę co dwa miesiące. Rok później zastosowano promin - lek stosowany do dzisiaj. Władze w Atenach były jednak sceptyczne wobec tych przełomowych wieści ze Spinalongi. Zaniepokojeni byli też mieszkańcy Plaki i innych wiosek - z kim będą handlować, gdy kolonia zostanie zamknięta?

Trudno zrozumieć, dlaczego władze Grecji zwlekały prawie 10 lat z zamknięciem kolonii na Spinalondze, więżąc tam negatywnych pacjentów. Nawet pomimo opinii wybitnego brytyjskiego leprologa Erenesta Muira, który w 1951 roku wizytował szpital w Atenach oraz Spinalongę i potwierdził brak podstaw do izolacji mieszkańców. Może tak było władzom wygodniej i taniej? Przy okazji tej wizytacji na jaw wyszło, że na Spinalondze nie prowadzono dokumentacji medycznej chorych! W 1952 roku rząd w Atenach ogłosił stopniowe zamykanie leprozoriów i utworzenie jednej w kraju placówki dla hansenów, jednak nie poszły za tym żadne działania, poza jednym - zezwolono pacjentom na czasowe opuszczanie wyspy. Mieszkańcy Spinalongi rozpoczęli protesty, łącznie ze strajkami głodowymi - chcieli jak najszybciej móc opuścić wyspę. Wyjeżdzający w odwiedziny do rodzin hanseni ze zdziwieniem i przerażeniem stwierdzali, że nikt nie cieszy się z ich powrotu. Wręcz przeciwnie, bliscy woleliby, żeby nie próbowali odnawiać więzi, żeby żyli sobie „gdzieś z boku”, w tajemnicy.

miniatura Dopiero w 1955 roku władze Grecji unieważniły przepisy dotyczące trędowatych. Zobowiązały się także do wypłacania przez pięć lat zasiłku wyleczonym, nawet jeśli opuszczą Spinalongę. Miało to pozwolić im na rozpoczęcie nowego życia. Wyspa powoli wyludniała się. Okaleczeni przez trąd musieli poza wyspą kłamać, że zdeformowana twarz i dłonie to skutek pożaru lub eksplozji - nadal zdrowi byli bardzo uprzedzeni do trędowatych, nawet wyleczonych. Na wyspie pozostał tylko pop, który zamierzał tam mieszkać do 1962 roku. Dlaczego? Zgodnie z prawosławną tradycją, pamięć o zmarłym czczona jest 9. i 40. dnia po śmierci, po pół roku, a następnie po roku, trzech i w końcu po pięciu latach, a ostatnią osobę pochowano na wyspie w 1957 roku. W tym samym roku wyspę opuścił ostatni pacjent. Plan utworzenia na Spinalondze szpitala psychiatrycznego na szczęście został zaniechany. Zdecydowano o przekształceniu wyspy w obiekt turystyczny.

Dla wielu hansenów zamknięcie kolonii na Spinalondze nie oznaczało powrotu do normalnego życia. Nie mieli środków na operacje usuwające zniekształcenia twarzy i na samodzielne życie. Rodziny już ich nie chciały. Większość z nich trafiła do oddziału dla chorych na trąd w ateńskim szpitalu Agia Varvara. Mieli tam lepsze warunki niż na Spinalondze, mogli czasowo opuszczać szpital, ale o powrocie do normalności nie było mowy. Trafił tam też Epameinondas Remoundakis, gdzie zmarł w 1978 r. - po 43 latach izolacji (z czego prawie połowę spędził na wyspie). Po długich bataliach prawnych, zeznaniach świadków z czasów sprzed choroby, pacjenci otrzymywali dokumenty tożsamości. Choć większość z nich była Kreteńczykami, to wszyscy jako miejsce urodzenia mieli wpisany szpital Św. Barbary w Atenach. W Grecji trąd nie zniknął całkowicie - każdego roku do szpitala w Atenach trafia kilku nowych pacjentów.

Spinalonga dzisiaj

Kiedy 10 lat temu płynęliśmy na Spinalongę, wraz z biletem otrzymaliśmy ulotkę, z której mogliśmy przeczytać, że mieszkańcy wyspy wiedli tu „normalne życie” - pobierali się, mieli dzieci, funkcjonowały kafeniony, zakłady fryzjerskie. W niedziele i święta uczestniczyli w mszach w miejscowej kaplicy. Chorych leczono w szpitalu, a zmarłych grzebano na cmentarzu na szczycie wzniesienia. To wszystko prawda, za wyjątkiem pierwszego stwierdzenia - życie na Spinalondze nie było normalne! Uniemożliwiała to nie tylko choroba i kalectwa pacjentów, ale również tragiczne warunki socjalne i zdrowotne, eliminacja chorych ze społeczeństwa. Ciekaw jestem, czy nadal takie informacje „wybielające” tamte czasy, serwuje greckie Ministerstwo Turystyki?

miniatura Przez cały XX wiek trąd był w Grecji tematem „tabu”. Starano się jak najmniej o tym mówić. Więc skąd obywatele mieli mieć wiedzę na temat choroby? Pewnie z Biblii - w końcu ponad 95% społeczeństwa jest prawosławna. Ale stamtąd dowiedzieli się tylko, że trąd to kara boska za grzechy, a chorych należy izolować od społeczeństwa. Od 1873 r. Świat już wiedział, że to choroba taka jak inne, wywoływana przez mikroby. W latach 40. znano już lekarstwo, a od lat 50. wiedziano, że zaraźliwość trądu jest znikoma i izolowanie chorych nie jest konieczne. Ale w Grecji, a zwłaszcza na Krecie ludzie nadal wiedzieli swoje, a władzom wygodniej i taniej było trzymać chorych w zamknięciu, w ukryciu. Innym problemem dla władz było przyznanie, w jakich warunkach przez ponad pół wieku żyli mieszkańcy leprozorium na Spinalondze. Po zamknięciu kolonii rząd grecki wiedząc, że nie zadbał odpowiednio o chorych, i pragnąc zatrzeć wszelkie ślady, utajnił lub zniszczył wszystkie dokumenty.

Jedynym źródłem informacji pozostali więc byli mieszkańcy kolonii, ale z każdym rokiem żyło ich coraz mniej. W latach 60. XX wieku na Kretę przybył Maurice Born - szwajcarski architekt, etnograf i socjolog. Planował pozostać tu półtora roku, zbierając materiały do pracy naukowej na temat zjawiska wykluczenia i jego wpływu na ludzi pozostających w izolacji. Znał język grecki, ale mimo tego bardzo trudno było mu wyciągnąć jakiekolwiek informacje od mieszkańców wiosek z okolic Spinalongi. Ponad rok trwało zanim mu zaufali, aż w końcu został jednym z nich - Kreteńczykiem. Całe życie poświęcił badaniom Spinalongi - przeprowadzał i nagrywał wywiady z byłymi strażnikami, przewoźnikami, praczkami, handlarzami z Plaki, byłym dyrektorem placówki. Początkowo odwiedzał wyspę nielegalnie (przez lata nie była dostępna), aż w końcu uzyskał zgodę na badania. Podczas jednego z pobytów na wyspie znalazł porzucone archiwum - pływał tam codziennie robiąc notatki, zdjęcia. Kiedy władze potem zniszczyły te dokumenty, żałował że ich nie zabrał z wyspy. W latach 70. rozmawiał z byłymi pacjentami, wtedy już mieszkającymi w szpitalu w Atenach. Również z Remoundakisem, ale dopiero w 2015 roku opublikował wspomnienia Nondasa, po francusku - greckie wydawnictwa nie były zainteresowane. Born zmarł w 2020 r., a kilka lat wcześniej odeszli ostatni pacjenci Spinalongi. Niedługo przed śmiercią powiedział, że jeśli Spinalonga w ciągu kilku lat nie znajdzie się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, będzie mieć już tylko wartość turystyczną.

Po zamknięciu kolonii budowle na wyspie popadły w ruinę i dopiero około 1980 r. rozpoczęto systematyczną naprawę i renowację weneckich fortyfikacji, domów i dróg oraz rozbiórkę szpitala. Prace na Spinalondze trwają nadal. Wyspę można zwiedzać - to jedna z największych atrakcji turystycznych Krety - co roku odwiedza ją około 300 tys. osób. W 2014 roku Spinalonga została wpisana na listę kandydatów do Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Większość zawartych tu informacji pochodzi z książki „Spinalonga. Wyspa Trędowatych”, której autorką jest dziennikarka Małgorzata Gołota.

wstecz dalej

 
 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK